Irena Szymańska – redaktorka doskonała
W naszym cyklu „ONE” przypominamy ważne postaci kobiet pochodzenia żydowskiego, które w XX wieku silnie wpłynęły na kształt polskiej kultury. Irena Szymańska była bardzo znaną redaktorką książek okresu powojennego, świetną tłumaczką oraz legendarną bywalczynią kultowego i opiniotwórczego stolika w warszawskiej kawiarni „Czytelnik”, gdzie jej towarzyszami, a zarazem wielbicielami byli pisarz Tadeusz Konwicki i aktor Gustaw Holoubek.
„Wiedziała wszystko, czytała wszystko, znała wszystkich” napisał o niej jej przyjaciel, słynny polski filozof Leszek Kołakowski. Urodziła się ponad sto lat temu, 17 lutego 1921 roku w Łodzi. Pochodziła z zasymilowanej, bardzo zamożnej rodziny żydowskiej Wiernik. Jej ojciec miał świetnie prosperującą fabrykę chustek w Lodzi. Szymon Wiernik był znanym koneserem sztuki, wina i kobiet, piękna matka Róża uciekała przed nim do luksusowych kurortów. Irenę i jej siostrę wychowywały przede wszystkim nianie i guwernantki.
Rodzina, mimo swojego bogactwa, była lewicująca, a w domowej kuchni zawsze stał garnek z pożywną zupą dla bezrobotnych. Irena była genialnym dzieckiem, nauczyła się czytać w wieku zaledwie trzech lat. Później żartowała, że jej ojciec, żeby odciągnąć ją od czytania aż trzech książek dziennie, co według lekarzy bardzo szkodziło jej na nerwy, zabierał ją na koncerty muzyczne i wystawy malarskie. Raz w tygodniu w okresie szkolnym uprawiała wagary w miejskiej bibliotece. Dla zabawy przekładała teksty ówczesnych popularnych piosenek na łacinę.
Skończyła prestiżowe liceum w Łodzi, ale z powodu „numeru clausus” na polskich uczelniach pojechała studiować medycynę aż do belgijskiego miasta Liege. Wróciła z niego latem 1939, u progu II wojny światowej. Sama wspominała, że okupacje przeżyła mniej dramatycznie niż inne osoby z jej środowiska. Najpierw z pierwszym mężem, dziennikarzem Zygmuntem Szymańskim i córką Janiną byli na wschodzie Polski, który znajdowała się pod okupacją sowiecką. Potem, kiedy wrócili w 1940, to ukrywali się po aryjskiej stronie wykorzystując swój tak zwany „dobry wygląd”.
Niestety rodzice Ireny nie przeżyli okupacji, stali się ofiarami osławionego „Hotelu Polskiego”. Wybuch powstania warszawskiego w 1944 roku zastał Irenę Szymańską i jej rodzinę pod Żyrardowem.
Po II wojnie światowej dzięki pomocy wszechwładnego Jerzego Borejszy, dostała posadę w wydawnictwie „Czytelnik”. Zaczynała od pracy gońca, wydając żonom pisarzy garnki i patelnie znalezione w piwnicach wydawnictwa. Pracowała w tym prestiżowym wydawnictwie z przerwami aż 24 lata. W 1952 roku skończyła filologię romańską na Uniwersytecie Warszawskim. W tym czasie pracowała w polskiej ambasadzie w Berlinie, gdzie poznała wielu ludzi kultury, między innymi słynnego niemieckiego dramaturga, autora „Opery za grosze” Bertolda Brechta i jego żonę, znakomitą aktorkę Helenę Weigel.
Szymańska w latach 1953-1958 pracowała w Państwowym Instytucie Wydawniczym jako redaktorka naczelna zajmująca się literaturą polską. Przyjaźniła się ze wszystkimi polskimi pisarzami, począwszy od Marii Dąbrowskiej. Chroniła ich przed cenzurą i zakazem druku. Namówiła do współpracy takich pisarzy jak: J. Iwaszkiewicz, A. Ważyk, K. Brandys, S. Dygat, A. Rudnicki, M. Jastrun, A. Słonimski. U niej debiutował Miron Białoszewski. Dzięki Szymańskiej ukazało się jedyne za czasów PRL wydanie „Ferdydurke” W. Gombrowicza w 1957 roku. Za tę książkę została zresztą usunięta z tego wydawnictwa przez sam Komitet Centralny PZPR. Nie podobały się również jej publikacje W. Woroszylskiego oraz popieranie koncepcji powstania pisma „Europa”, w składzie redakcji była sama elita polskich pisarzy.
W 1959 roku „miła i ładna pani redaktor” zachwyciła samego Nikitę Chruszczowa, który bardzo wylewnie się z nią przywitał na przyjęciu w Warszawie, budząc tym samym zaskoczenie i zazdrość polskich literatów. W tym czasie była już ponownie redaktorką wydawnictwa „Czytelnik”. Stworzyła tam między innymi świetną serię literacką „Nike”. Wspierała polskich pisarzy w walce z cenzurą. Zapłaciła za to wysoką cenę, w 1976 roku objął ją zakaz pisania i wymieniania jej nazwiska w druku. Również w tym samym roku została wysłana na wcześniejszą emeryturę.
Szymańska kochała literaturę, świetnie ją znała i sama uprawiała. Napisała dwa popularne kryminały. Zostały one przełożone na kilka języków i zapewniły jej autorce, jak sama wspominała, kilka wspaniałych, zagranicznych wyjazdów wakacyjnych. Opublikowała je pod pseudonimem Anna Kormik. W 1973 w wydawnictwie „Iskry” wydano jej „Kto się bał Stefana Szaleja”, który został również przetłumaczony na język włoski, węgierki i czeski. W 1980 roku wydawnictwo „Czytelnik” opublikowało jej kolejną książkę „Cichą śmierć” W 2001 rok pośmiertnie wyszła jej znakomita autobiografia „Miałam dar zachwytu. Wspomnienia wydawcy” zebrana i opracowana przez jej męża Ryszarda Matuszewskiego.
Jej drugi mąż, Ryszard Matuszewski, z którym przeżyła wspólnie 40 lat, pisał: „nie uważała się za człowieka pióra, ale za wydawcę, który ludziom pióra służy. Prawdziwy wydawcy musi mieć dar zachwytu – dobrą literaturą, światem, ludźmi. Nadmiernie ufała ludziom. Świat wolała brać od dobrej strony”. Polityka była stale obecna w jej życiu, kiedy w 1966 roku filozofa Leszka Kołakowskiego usunięto z partii, zorganizowała „bal powieszonych”, na który zaprosiła wszystkich opozycjonistów. Sama mówiła: „moja lewicowość była rodem z PPS, antykomunistyczna. Bałam się Stalina”.
Zmarła w 1999 roku, „żyła w wielu epokach, w każdej wybierała przyjaciół, w każdej czuła się u siebie. Kultura, która potrzebuje ciągłości, straciła w Irenie Szymańskiej żywe ogniwo swojej pamięci” napisał o niej Jerzy Szperkowicz.
Tekst pierwotnie ukazał się w „Słowie Żydowskim” (TSKŻ)
Polskie Żydówki przez wieki żyły na pograniczu dwóch światów, w żadnym jednak nie będąc pełnoprawnymi obywatelkami. Na gruncie tradycji żydowskiej obowiązywał je szereg nieraz rygorystycznych nakazów regulujących wszystkie, również te najbardziej intymne sfery życia, przy jednoczesnym ograniczeniu dostępu do edukacji. Polskie środowisko postrzegało je ambiwalentnie, czego dowód stanowić może opowieść o królu Kazimierzu i Esterce – nierzadko były one orientalizowane i seksualizowane przez pryzmat swojej odrębności kulturowej. A jednak pełniły rolę łączniczek między światem polskim i żydowskim. Częściej niż mężczyźni nawiązywały kontakty z polskimi sąsiadami – głównie na drodze handlu lub innych aktywności związanych z życiem gospodarczym – i wykazywały się lepszą znajomością języka polskiego, również w czasach Zagłady. Partycypowały w rozmaitych obszarach życia społecznego – szkolnictwie, nauce czy sztuce, wnosząc istotny komponent do polskiego dziedzictwa kulturowego.
Dwukrotnie zapomniane i ocenzurowane – jako kobiety i Żydówki, jako element podwójnie obcy, jako ostateczny Inny w imaginarium zdominowanej przez mężczyzn polskiej kultury.
Muzeum Getta Warszawskiego pragnie pomóc je przypomnieć – wydobyć z zapomnienia sylwetki znaczących dla kultury polskich Żydówek oraz ich historie. Prezentujemy nowy cykl felietonów poświęcony polskim Żydówkom – kobietom sztuki, kina i literatury; pisarkom, tłumaczkom, aktorkom i wszystkim tym, które współtworzyły polską kulturę.