„Żeby zaświadczyć o krwi niewinnych, przelanej przez morderców”. Bunt więźniów obozu zagłady w Treblince

W powszechnej świadomości dominuje przekonanie, że społeczność żydowska nie stawiała oporu w czasie II wojny światowej. Być może wynika to z faktu, że zasadniczy rozwój żydowskich organizacji konspiracyjnych, a także różnych przejawów zbrojnego ruchu oporu przeciw okupantowi miał miejsce dopiero w 1942 r. Wówczas bowiem w pełni zrozumiano do czego zmierza polityka Niemców wobec Żydów. Niemniej w ostatnich latach zwiększa się liczba tekstów i książek odnoszących się do żydowskiego ruchu oporu w gettach i obozach na terenie okupowanej Polski. Jednym z miejsc, w których doszło do wybuchu powstania, był obóz zagłady w Treblince (tzw. obóz Treblinka II).

Różne formy oporu

W pierwszych miesiącach wojny Żydzi podejmowali różne formy oporu. Nie była to jednak walka zbrojna, skupiano się przede wszystkim na organizowaniu pomocy społecznej i zdrowotnej. Istotne było również tajne nauczanie. W podziemiu aktywność wznowiły żydowskie partie polityczne. Podobnie jak organizacje społeczne, prowadziły one działalność pomocową na rzecz potrzebujących, a także rozwijały siatkę oporu cywilnego. Organizowano też komitety domowe. W ten sposób pozyskiwano i przekazywano informacje o bieżących wydarzeniach, w tym działaniach okupanta, czy też o bieżących potrzebach ludności. Z czasem przy pomocy sieci społecznych rozprowadzano ulotki i prasę podziemną. Dzięki istnieniu komitetów domowych oraz sieci konspiracyjnych można było ukrywać osoby zagrożone aresztowaniem lub przymusowym przesiedleniem, a także podtrzymywać kontakty między gettami w różnych miastach.

Jako formę oporu, podobnie jak miało to miejsce po tzw. aryjskiej stronie, traktowano sprzeciwianie się zakazom władz okupacyjnych. Należało do nich wspomniane już tajne szkolnictwo, ale także przejawy życia kulturalnego i religijnego. Artyści nadal, w miarę możliwości, malowali obrazy, występowali publicznie, powstawały też utwory literackie. W wielu większych i mniejszych gettach organizowano koncerty, mając na względzie często pomoc potrzebującym. Pomimo zakazów, w gettach – w okresie głównych świąt żydowskich – miały miejsce zbiorowe modlitwy i koncerty pieśni religijnych. Niektórzy prowadzili też działalność naukową i historiograficzną. Pomimo realnych trudności czasu okupacji, niektórzy naukowcy kontynuowali badania, a nawet rozpoczynali nowe projekty. Wszystkie te formy cywilnego oporu były prowadzone do czasu rozpoczęcia przez Niemców tzw. Akcji „Reinhardt”. Jej celem było wymordowanie Żydów przebywających jeszcze na terenie Generalnego Gubernatorstwa oraz Bezirk Bialystok (Okręg białostocki), czyli jak się szacuje ok. 2 mln 284 tys. osób. Akcję zapoczątkowała likwidacja getta na Podzamczu w Lublinie, rozpoczęta w nocy z 16 na 17 marca 1942 r.

Obóz w Treblince

Na potrzeby realizacji Akcji „Reinhardt” Niemcy utworzyli 3 ośrodki zagłady. Jednym z nich był obóz w Treblince. Budowę tego centrum zagłady rozpoczęto w maju 1942 r. Podobnie jak w przypadku innych tego typu ośrodków, obóz ulokowano w odosobnionym miejscu, w odległości ok. 4 km od stacji Treblinka na trasie linii kolejowej Warszawa-Białystok. Obóz zajmował blisko 20 ha powierzchni; otoczono go ogrodzeniem z zasiekami z drutu kolczastego. Komendantem obozu został początkowo SS-Obersturmführer Irmfried Eberl. Od sierpnia 1942 r. funkcję tę pełnił SS-Hauptsturmführer Franz Stangl, zaś rok później zastąpił go SS-Untersturmführer Kurt Franz. Załoga obozu była niewielka i tworzyło ją jednorazowo od 30 do 40 esesmanów. Na terenie obozu służyła też jednostka wartownicza, składająca się z 90 do 120 wachmanów, głównie narodowości ukraińskiej. Niedaleko mieścił się utworzony wcześniej obóz pracy Treblinka I, którego więźniowie – Polacy i Żydzi – pracowali w żwirowni.

23 lipca 1942 r. do Treblinki przybył pierwszy transport. W wagonach przywieziono Żydów z getta warszawskiego. Większość transportowanych tam osób tuż po przyjeździe była mordowana. Wyjątek stanowili więźniowie Sonderkommando, czyli oddziałów do tzw. zadań specjalnych, głównie porządkowania po zamordowaniu kolejnych grupach ofiar. Czyścili łaźnię-komorę, obcinali włosy zagazowanym ofiarom, szukali cennych przedmiotów, wyrywali złote zęby, sortowali ubrania, a na koniec grzebali lub palili zwłoki. Do tej pracy wybierano przede wszystkim młodych i silnych mężczyzn spośród transportowanych do obozu ofiar. Jankiel Wiernik, jeden z nielicznych ocalałych, relacjonował warunki tej „pracy”: „Nauczyłem się patrzeć na każdego żyjącego jako na trupa w najbliższej przyszłości. Taksowałem go wzrokiem, myślałem o jego ciężarze. Kto go do grobu zaniesie i ile przy tym batów dostanie”. Więźniowie Sonderkommando byli niewygodnymi świadkami popełnianych przez Niemców zbrodni, więc co kilka tygodni lub miesięcy wymieniano ich skład. Niemcy nie chcieli, by przetrwali naoczni obserwatorzy dokonywanych przez nich mordów. Stałe zagrożenie śmiercią, a także świadomość, że zginęli już członkowie rodziny – nierzadko odprowadzeni przez nich do komór gazowych, powodowała różne postawy i zachowania u więźniów z Sonderkommando. Część traciła wolę do życia i walki; niektórzy popełniali samobójstwo. Inni starali się po prostu trwać, z dnia na dzień, mając nadzieję na koniec wojny. Jechiel Meyer Rachman, inny z ocalałych więźniów, wspominał: „Żyłem cały rok w strasznych warunkach w Treblince. Przeżyłem i jestem wolnym człowiekiem, ale po co? […] Po to, ażebym opowiedział światu o milionach zamordowanych niewinnych ofiar, żebym zaświadczył o krwi niewinnych, przelanej przez morderców”. Niektórzy szukali możliwości ucieczki. Szczególnie na początku funkcjonowania obozu nie strzeżono go wystarczająco dobrze, co prowadziło do takich prób. Niektórzy przystąpili do tworzenia konspiracji. Rotacja wśród więźniów Sonderkommando powodowała jednak, że było to utrudnione. Stąd też dopiero na początku 1943 r. powstały pierwsze jej zalążki. W połowie 1943 r. przygotowania do buntu zintensyfikowano. Malała liczba transportów, przypuszczano więc, że obóz zostanie zlikwidowany, a pozostali na jego terenie więźniowie wkrótce zamordowani.

Zbrojny bunt

Celem więźniów, którzy planowali powstanie było zarówno umożliwienie ucieczki jak największej liczby więźniów, ale – z myślą o najbliższej przyszłości, także zniszczenie lub poważne uszkodzenie komór gazowych oraz innych elementów infrastruktury masowej zagłady. Jednym z zakładanych celów była też chęć rozprawienia się z załogą obozową. Podstawowym wyzwaniem był brak dostępu do broni. Strażnicy takową dysponowali, więc co oczywiste, uderzenie na nich z „gołymi pięściami” skończyłoby się tragicznie. Na konspiracyjnych spotkaniach uradzono, że można spróbować ukraść broń oraz amunicję z wartowni, a następnie podpalić zabudowania obozu i w niewielkich grupach zaatakować strażników. Planowano też połączenie sił z więźniami obozu Treblinka I, co przyczyniłoby się do zwiększenia rozmiaru buntu. Każdego dnia ok. godziny 16:00 grupa więźniów obozu pracy wracała z placówek; transportowano ich niedaleko obozu zagłady. Ukraińskich Wachmanów zamierzano zwabić i przekupić złotem, a następnie zamordować w barakach. Więźniowie zakładali, że po zakończeniu walk na terenie obozu, sforsują ogrodzenie i uciekną do grup partyzantów działających w lasach białostockich.

Do planowanych wydarzeń doszło w poniedziałkowe popołudnie, 2 sierpnia 1943 r. Był to dzień wolny od pracy, gdyż w poniedziałki nie przychodziły nowe transporty. Część strażników wyjechała nad niedaleko położony Bug. „Było upalnie i słonecznie, nad całym obozem Treblinka unosił się odór spalonych, rozkładających się ciał. Tych, którzy przedtem zostali zagazowani. Ten dzień był dla nas dniem wyjątkowym. Mieliśmy nadzieję, że spełni się w nim to, o czym od dawna marzyliśmy. Nie myśleliśmy, czy pozostaniemy przy życiu. Jedyne, co nas absorbowało, to myśl, aby zniszczyć fabrykę śmierci, w której się znajdowaliśmy” – wspominał ocalały więzień Treblinki, Samuel Willenberg.Spośród przebywających wówczas na terenie obozu ponad 800 więźniów, około stu, głównie schorowanych i wyniszczonych, nie wzięło w ogóle udziału w tym zrywie. Głównymi konspiratorami byli Julian Chorążycki, Zelo Bloch, Cwi Kurland, Rudolf Mazarek oraz Berek Lajcher. Łączność pomiędzy różnymi częściami obozu zapewniał Jankiel Wiernik, który jako stolarz miał możliwość przebywania w dwóch pozostałych częściach obozu.

Zakładano, że bunt rozpocznie się o 16:00, ale plan ten został pokrzyżowany. Niemiecki strażnik – Kurt Küttner, przypadkowo znalazł złoto u członka obozowego podziemia. Zarządzono przeszukanie pozostałych więźniów. Obawiano się, że Niemcy natrafią na ukrywaną broń. By tego uniknąć, wszczęto bunt przed wyznaczonym czasem. Pociągnęło to za sobą lawinę konsekwencji. Chociaż udało się ukraść broń i amunicję, część osób nie zdążyła się uzbroić. Nie zdołano też zlikwidować strażników pełniących służbę na wieżach dookoła obozu. Walka o życie jednak się rozpoczęła i starano się w tych trudnych okolicznościach ją kontynuować. Członkowie podziemia ostrzeliwali przeciwników, Stanislaus „Standa” Lichtblau z Morawskiej Ostrawy wysadził w powietrze zbiornik z benzyną, a pozostali podpalili część baraków obozowych i starali się uciec przez ogrodzenie. Największy atak przypuszczono na główną bramę obozu. Jej sforsowanie okupiono dużymi stratami w ludziach. Z braku czasu nie zdołano przerwać łączności telefonicznej, ani tym bardziej zniszczyć komór gazowych. Komendant Franz Stangl wezwał na pomoc okoliczne oddziały niemieckie, m.in. z Małkini, Sokołowa Podlaskiego i Kosowa Lackiego. Przytłaczające siły okupanta sprawiły, że powstanie bardzo szybko zdławiono.Samuel Willenberg podsumowywał: „Ośmiuset więźniów podjęło nierówną walkę nie po to, by wygrać i przeżyć, ale po to, żeby zniszczyć fabrykę śmierci. Uciekło ponad dwustu, końca wojny dożyło kilkudziesięciu”. Wielu więźniów poniosło śmierć jeszcze na terenie obozu lub w bliskiej od niego odległości, gdyż Niemcy niemal natychmiast wszczęli za nimi pościg. Ci, którzy zdołali zbiec, ukrywali się w okolicznych lasach, czasami korzystali z pomocy polskich rodzin albo dołączyli do organizacji konspiracyjnych. Niektórych zadenuncjowano. Na więźniów, którzy zostali na terenie obozu spadły represje. Część z nich rozstrzelano, inni zostali zmuszeni do rozebrania spalonych zabudowań i uporządkowania terenu. Wiadomość o powstaniu w obozie w Treblince przedostała się na zewnątrz i dotarła do mieszkańców okupowanych terenów. Pisano o tym także w prasie konspiracyjnej.

Bunt więźniów upewnił Niemców, że nadszedł czas na likwidację obozu. Od końca sierpnia przystąpiono do prac ku temu zmierzających. Ostatni transport grupy więźniów odpowiedzialnej za zacieranie śladów odszedł z Treblinki 20 października 1943 r. Trafili do obozu zagłady w Sobiborze, gdzie mieli uporządkować teren przy okazji likwidacji tamtejszego ośrodka śmierci. Potem ich zamordowano. Teren obozu zaorano i zasadzono tam drzewa.

dr Martyna Grądzka-Rejak