Wiera Gran (1916 – 2007)

Piosenkarka, aktorka kabaretowa, gwiazda estrady getta warszawskiego.

Warszawa, komisariat milicji na Pradze, 1945 r.
Do dyżurującego milicjanta szybkim krokiem podchodzi młoda kobieta. Nerwowo i nieskładnie opowiada: „Dowiedziałam się o głupiej historii… Radio… Szpilman… współpraca z gestapo… plotki… […] proszę o pomoc!”. Urzędnik spokojnie notuje jej imię, nazwisko, adres i obiecuje przekazać sprawę władzom. Niewiele później, 30 kwietnia, przed drzwiami jej mieszkania stanęli milicjanci, natarczywie domagając się otwarcia. Bez wyjaśnień aresztowali ją i wywieźli do siedziby Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) przy ul. Sierakowskiego 7, mieszczącej się w gmachu niegdysiejszego Żydowskiego Domu Akademickiego. Tam wielokrotnie ją przesłuchiwano i torturowano. Kobieta konsekwentnie zeznawała, że jest niewinna.

Fot 1. Portret Wiery Gran. Benedykt Jerzy Dorys, 1965, Polona.
Fot 2. Afisz Café - Dancing Tabarin, 1939, Polona.

Równocześnie przed urzędnikami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego zeznania składali kolejni świadkowie mający wytłumaczyć czy oskarżona, Wiera Gran (po mężu – Jezierska), winna była kolaboracji z Niemcami podczas wojny, czy może jednak nie miała z tym nic wspólnego. Sprawa znanej piosenkarki, która sama zgłosiła się do MBP by wyjaśnić swoją okupacyjną kartę historii, wkrótce potem została przejęta przez Specjalny Sąd Karny, który powołał kolejnych świadków. W tym samym czasie Związek Artystów Scen Polskich (ZASP) prowadził podobne dochodzenie by ustalić, czy Wiera Gran powinna zostać dopuszczona do występów scenicznych.

Do jesieni 1945 r. trwało rozpatrywanie tej sprawy. W październiku sąd koleżeński w ZASP orzekł: „zachowanie ob. Wiery Gran-Jezierskiej podczas okupacji niemieckiej […] bez zarzutu”. Pod orzeczeniem widnieje zamaszysty podpis ówczesnego przewodniczącego sądu i, zarazem, powszechnie szanowanego artysty Aleksandra Zelwerowicza. Prokurator Rudzewicz, który prowadził jej sprawę przed Sądem Karnym, wkrótce po tym wnioskował o umorzenie sprawy. Jak tłumaczył: „zważywszy, iż zarzuty oskarżenia opierają się nie na konkretnych faktach, lecz na ogólnikowych i gołosłownych pomówieniach – należy dochodzenie w sprawie niniejszej umorzyć”. Do wniosku prokuratora przychylił się sędzia i 26 listopada 1945 roku „wobec braku cech przestępstwa” umorzył sprawę Wiery Gran-Jezierskiej.

Takie dochodzenia nie należały do wyjątkowych. Postępowania weryfikacyjne, mające ustalić czy dana osoba dopuściła się podczas wojny przestępstw lub też wysługiwała się okupantom były na porządku dziennym. Zazwyczaj wyrok uniewinniający bądź umorzenie sprawy, zamykał dyskusję i pozwalał powrócić oskarżonemu do normalnego życia publicznego. Ta sprawa nie była jednak zwyczajna.

Wiera Gran była bowiem postacią wyjątkową. Urodziła się w 1916 roku jako córka Eliasza i Liby Grynberg. Jej ojciec zmarł, gdy Wiera miała trzy lata. Dziewczynka, wraz z dwoma starszymi siostrami – Hindą (Heleną) i Marjem (Marylą), była wychowywana przez samotną matkę. W latach dwudziestych żyły w Wołominie, w skromnie urządzonym, wynajętym mieszkaniu. Warunki zmusiły Wierę do pracy zarobkowej w bardzo młodym wieku – jeszcze przed dziesiątymi urodzinami pracowała w zakładzie dziewiarskim przy reperowaniu swetrów i pończoch. Od dzieciństwa interesowała się muzyką.

W 1931 r. wraz z matką i siostrami przeniosły się do Warszawy, na ul. Elektoralną 8, róg Orlej, gdzie razem „gnieździły się” w jednym pokoju. Mimo biedy, Wiera była w stanie kontynuować edukację – chodziła do gimnazjum przy ul. Rymarskiej 12, a później udało się jej dostać do znanej szkoły tańca Ireny Prusickiej. Po latach opowiadała, że Prusicka – świadoma jej trudnej sytuacji materialnej – nie brała od niej czesnego. Z tej szkoły trafiła jako tancerka do restauracji „Paradis”.

Rozwój jej kariery zmienił wypadek drogowy. Złamała miednicę i nie mogła tańczyć, przez co skupiła się na śpiewie. Jej niski, matowy alt przyciągał uwagę słuchaczy i szybko zaczęła zdobywać oddaną publiczność. Już w 1934 r. nagrała pierwsze płyty, a jej występy w „Paradisie” zaczęły być reklamowane w prasie. W tym czasie eksperymentowała z różnymi pseudonimami scenicznymi, takimi jak: Sylvia Green, Wiera Green i Mariol. Szybko jednak porzuciła je na rzecz Wiery Gran. Popularność artystki rosła, coraz więcej lokali zabiegało o jej występy, dzięki temu mogła swobodnie narzucać swoje honorarium.

Jej początkowa gaża, wynosząca 5 zł za występ, szybko wzrosła do 25 zł, a z czasem – do 150 zł. Tym samym za jeden wieczór mogła zarobić więcej niż przeciętny robotnik otrzymywał za miesiąc pracy. Występowała regularnie w „Cafe Vogue” na ul. Złotej 7, a co tydzień koncertowała w Polskim Radiu. W 1936 r. z sublokatorskiego pokoju przeprowadziła się z rodziną do eleganckiego mieszkania w kamienicy na ul. Hożej 40. Po latach wspominała: „Zarabiałam doskonale i miałam pracy w bród”. Ostatnie przedwojenne wakacje spędziła w Grand Hotelu w Sopocie. Po urlopie planowała wyjazd na gościnne występy do Paryża.

Pozostała jednak w Warszawie. Szczęśliwie jej rodzina nie ucierpiała w trakcie oblężenia miasta. W pierwszych tygodniach po rozpoczęciu niemieckiej okupacji podjęła decyzję o wyjeździe na wschód, na tereny znajdujące się wówczas pod okupacją radziecką. Jej towarzyszem w tym okresie miał być niewiele wcześniej poznany lekarz, starszy od niej o dwa lata Kazimierz Jezierski. Z czasem zaczęli oboje zaczęli być określani jako małżeństwo, choć brak jasności czy takie faktycznie zawarli – po wojnie Kazimierz zeznawał: „Ślubu z żoną nie brałem, a skłamałem, by nie wyszło na jaw, że żyłem z Wierą Gran bez ślubu”. We Lwowie Wiera zdobyła angaż do teatrów „Marysieńka” i „Stylowego”, Wkrótce jej występy cieszyły się znaczącym powodzeniem. Kiedy teatry zostały zlikwidowane, Wiera musiała podjąć decyzję, czy dołączyć do jednego z zespołów, które będą występować na terenie ZSRR, czy wrócić do utworzonego przez Niemców Generalnego Gubernatorstwa.

Wybrała tę drugą opcję. Po krótkim pobycie w Krakowie, gdy tam w marcu 1941 r. utworzono getto, wróciła do Warszawy i dołączyła do matki i sióstr uwięzionych w getcie. Jej mąż również powrócił do Warszawy, lecz pozostał poza murami. Niekiedy spotykała się z nim w budynku Sądów na Lesznie. Wiera szybko odnalazła się w realiach getta i zaczęła występować w kawiarniach, w tym najczęściej w słynnej „Sztuce” przy ul. Leszno 2. Po latach przypisywała sobie duże zasługi w wypromowaniu tego lokalu:

„Trudno uwierzyć co nastąpiło w «Sztuce» od dnia moich tam występów. Mała kawiarnia, do której przypadkowo wpadali klienci, nagle stała się sensacją”.

Dalej opowiadała, jak do „Sztuki” ściągnęła wielu dalszych artystów, takich jak akompaniujących jej pianistów: Władysława Szpilmana i Adolfa Goldfedera, czy poetów – Józefa Lipskiego i Władysława Szlengla, którzy dowcipnie komentowali bieżącą sytuację w „Żywym Dzienniku”. Prawdopodobnie wiele było w jej słowach przesady, lecz faktycznie była popularną artystką, a jej gaże nadal pozwalały na dość komfortowe życie.

Po wojnie Gran lubiła wspominać o swojej działalności społecznej – organizacji recitalu na rzecz chorego muzyka, Leona Boruńskiego czy stworzeniu „Izby Zatrzymań” dla dzieci ulicy przy ul. Nowolipki 12. W rzeczywistości, jak wskazują inne relacje, była nie tyle organizatorką, co jedną z artystek wspierających te inicjatywy, oddających na ich rzecz część wynagrodzenia. Ponadto, prawdopodobnie, agitowała na rzecz potrzebujących i w ten sposób weszła w kontakt ze znaczącymi przedsiębiorcami w getcie. Jednym z nich był szanowany piekarz Dawid Blajman, którego miała przekonać do przekazywania chleba do Izby Zatrzymań. Poza nim dotarła także do osób cieszących się znacznie gorszą sławą – znanego kolaboranta Abrahama Gancwajcha i dwóch wojennych dorobkiewiczów, pozostających w bliskich stosunkach z Niemcami: Moryca Kohna i Zeliga Hellera. Jak zeznała przed sądem odwiedzała Gancwajcha, by „sprzedawać bilety na imprezy dobroczynne lub aby otrzymać zapomogi dla konających z głodu aktorów”, zaś Kohn i Heller mieli hojnie wesprzeć Izbę Zatrzymań. Wielu jednak odczytało te kontakty jako dowód, że i Gran jest na usługach niemieckich. Podejrzenia wzmocnił jej prywatny występ u innego kolaboranta, niejakiego Szymonowicza. Wierze Gran nigdy nie udało się uwolnić od tych podejrzeń – towarzyszyły jej przez resztę życia.

W sierpniu 1942 r., gdy codziennie z getta Niemcy kierowali kolejne pociągi do obozu zagłady w Treblince, Gran przeszła przez mury, by ukrywać się u boku Kazimierza Jezierskiego. Dzięki znajomościom męża mogli zatrzymać się kątem, po parę dni, u szeregu znajomych. Po około dwóch miesiącach znaleźli stabilne miejsce zamieszkania i przez resztę okresu okupacji ukrywali się w podwarszawskich Babicach, gdzie Jezierski pracował jako lekarz. Wiera próbowała wydostać z getta siostrę, ale wybuch powstania w getcie w kwietniu 1943 r. zniweczył plany. W czerwcu 1944 r. urodziła syna – Jerzego, który zmarł po kilku miesiącach. Do wejścia Armii Czerwonej przebywała w Babicach i jedynie sporadycznie odwiedzała Warszawę.

Dalszy ciąg historii – aresztowanie, umorzony proces – już opisano wcześniej. Wydawało się, że sprawa jest załatwiona i jesienią 1945 r. mogła wrócić na scenę.

W listopadzie wystąpiła w Polskim Radiu, dając swój pierwszy koncert po wojnie. W kolejnych miesiącach występowała w całej Polsce – z tego okresu zachowały się liczne plakaty z jej występów z wielu miastach. Ciągle czuła się jednak zagrożona. Po latach utrzymywała, że Władysław Szpilman i Jonas Turkow stale prowadzili przeciwko niej nagonkę, opowiadając o jej rzekomej kolaboracji, wobec czego czuła potrzebę całkowitego wyjaśnienia sprawy. W 1947 r. zwróciła się do Ministerstwa Sprawiedliwości z wnioskiem o ponowne jej rozpatrzenie. Równolegle przed Sądem Społecznym Centralnego Komitetu Żydów w Polsce toczyło się postępowanie, które było dość szeroko opisywane w prasie. W obu tych sprawach przesłuchano licznych świadków. Prokurator ponownie nie dopatrzył się w ich zeznaniach dowodów przestępstwa i we wniosku o umorzenie sprawy argumentował:

„Poza tymi zeznaniami i przytoczoną przez kilku świadków <<złą opinią>> o Wierze Gran żadne konkretne dowody nie zostały zebrane. […] Należy dojść do wniosku, że kilka wypadków przebywania w towarzystwie gestapowców nie może stanowić dowodów współpracy kogokolwiek z Gestapo”.

Do podobnego wniosku doszedł także Sąd Społeczny, który w kwietniu 1949 r. postanowił uniewinnić Wierę Gran.

Wyroki te nie zdołały rozwiać wszystkich wątpliwości, gdyż wciąż nie było jasne czy jej „zła opinia” nie była, choćby w części, uzasadniona. Gran wciąż czuła się osaczona przez krytyków i przez kolejne lata nabierała chorobliwego przekonania o tym, że Szpilman i Turkow nieustannie starali się złamać jej karierę.

W 1950 r. wyjechała do Izraela, rozstając się przy tym z mężem, Kazimierzem Jezierskim. Długo nie mogła nigdzie zagrzać miejsca. Z Izraela wyjechała do Francji, dalej do Wenezueli, znów do Francji. Potem ponownie zamieszkała w Izraelu, by ostatecznie powrócić do Francji. Choć stale starała się uciec przed krążącymi na jej temat plotkami, prawdopodobnie jednocześnie nieświadomie je podsycała. Na ciągłych przeprowadzkach cierpiała jej kariera muzyczna, gdyż musiała chwytać się coraz to nowych posad. Dopiero w Paryżu znalazła stałe zatrudnienie. Przez kolejne lata podróżowała po świecie koncertując, aż do zakończenia kariery około 1970 r. Później wciąż próbowała oczyścić swoje imię, w tym, w ciągnącym się przez lata siedemdziesiąte w Izraelu, procesie. Nieustająco utrzymywała kontakt z wieloma badaczami i usiłowała przekonać ich o swojej niewinności. W 1980 r. wydała swoją autobiografię „Sztafeta oszczerców”. Egzemplarz tej autobiografii, z którego korzystałem ma odręczną dedykację: „Panu Władysławowi Bartoszewskiemu z wyrazami szacunki i prośbą o krytykę. Wiera Gran, Paris, czerwiec 1981”.

Zmarła 19 listopada 2007 r. w Paryżu.

 Bibliografia: 

  1. Gran Wiera, Sztafeta oszczerców, Paris 1980.
  2. Tuszyńska Agata, Oskarżona: Wiera Gran, Kraków 2010.
  3. AIPN, Prokuratura Sądu Okręgowego w Warszawie, Akta w sprawie Wiery Gran-Jezierskiej, IPN GK 453/739.
  4. AŻIH, Sąd Społeczny, Akta sprawy. Wiera Gran-Jezierska, 313/36.