W przeraźliwej ciemności
Uratowani z Gęsiówki Żydzi, choć często bez broni, stali się niezastąpionymi przewodnikami kanałowymi Powstania Warszawskiego. W ciemności podziemi ratowali życie setkom powstańców, prowadząc ich przez śmiercionośny labirynt warszawskich kanałów.
5 sierpnia 1944 r. przed południem na ulicy Gęsiej, przy której znajdowała się brama główna obozu koncentracyjnego KL Warschau, zwanego potocznie przez warszawiaków Gęsiówką, pojawił się samotny czołg niemiecki typu Panzerkampfwagen V „Panther”. Początkowo witana przez niemieckich strażników z radością, Pantera niespodziewanie otworzyła ogień z działa, niszcząc po kolei wieże strażnicze Gęsiówki i znajdujące się na nich gniazda karabinów maszynowych, a następnie z hukiem staranowała bramę wjazdową. Za nią na teren obozu wdarli się powstańcy z biało-czerwonymi opaskami na ramionach. Po krótkiej, nierównej walce niemieccy obrońcy uciekli, a na plac obozowy wyległ rozradowany, wielojęzyczny tłum więźniów w niebiesko-białych pasiakach. Gęsiówka była wyzwolona, a wraz z nią – pochodzący z Polski, Węgier, Grecji, Belgii, Francji, Niemiec i Austrii Żydzi. 324 mężczyzn i 24 kobiety. Ich wyzwolicielami byli powstańcy ze zgrupowania „Radosław”, żołnierze elitarnego, harcerskiego batalionu „Zośka”, którzy trzy dni wcześniej zdobyli dwa niemieckie czołgi i wykorzystali jeden z nich do niespodziewanego ataku na obóz.
Dowódca czołgu, kapral Wacław Micuta „Wacek”, szukający chwili spokoju po zakończonej walce, trafił nieoczekiwanie na ustawiony na pustym placu dwuszereg więźniów w pasiakach. Jeden z nich przedstawił się jako podchorąży Henryk Lederman i zameldował, że batalion żydowski jest gotowy do walki. „Wacek” natychmiast zaniósł tę wieść do dowódcy zgrupowania, podpułkownika Jana Mazurkiewicza „Radosława”. Ten, z początku sceptyczny, dał się jednak przekonać, że rwący się do walki Żydzi mogą zostać przyjęci do oddziałów podlegającego mu zgrupowania. W związku z niedostatkiem broni większość z nich zasiliła służby techniczne. W ten sposób, powstały zaledwie kilka dni wcześniej, pluton pancerny „Zośki” stał się według „Wacka” jedynym zorganizowanym oddziałem żydowskim w Armii Krajowej (co prawda dowództwo nie podzielało jego opinii). Oprócz wymienionego już Henryka Ledermana, w jego składzie znaleźli się m. in. Dawid Goldman „Gutek”, Józef Filar „Filar”, Ryszard Sutka „Rysiek”, Stanisław Siemiński „Koper”, Abram Zylbersztejn „Szaber” oraz znani tylko z pseudonimów „Kuba”, „Koleman” i „Tibor”. Inny uwolniony z Gęsiówki Żyd, Henryk Poznański „Bystry” został przydzielony do harcerskiego batalionu „Parasol”.
Pluton pancerny po ciężkich walkach już 11 sierpnia był pancernym tylko z nazwy – oba czołgi spalono, żeby nie wróciły w ręce Niemców. Wyparte z Woli zgrupowanie „Radosław” przeniosło się na Starówkę, zaś zośkowym pancerniakom przypadła nowa rola: przewodników kanałowych.
Fragment ściany z nazwiskami poległych z plutonu pancernego, na Wojskowych Powązkach.
Warszawskie kanały, wybudowane przez Williama Heerlinga Lindleya pod koniec XIX w., nie
były w początkowym okresie powstania wykorzystywane jako drogi komunikacyjne. W miarę
jednak jak sytuacja powstańców stopniowo się pogarszała a kolejne dzielnice traciły
wzajemne połączenia naziemne, powstała konieczność utworzenia stałych szlaków
biegnących pod okupowanymi przez Niemców obszarami Warszawy i łączących Stare Miasto
ze Śródmieściem i Żoliborzem, Mokotów ze Śródmieściem i Powiślem, czy Ochotę ze
Śródmieściem. Tak powstała grupa przewodników i łączników kanałowych Grupy „Północ”, w
której prominentną rolę odgrywali Żydzi. Ci ostatni czuli się w podziemnych korytarzach jak w
domu, bezbłędnie rozpoznawali, pod jaką ulicą w danym momencie się znajdowali, a także
otaczali troskliwą opieką prowadzonych przez siebie powstańców.
Skąd uwolnieni z Gęsiówki posiadali tak doskonałą znajomość kanałów? Oni sami o tym nie
mówili, ale ich koledzy z oddziałów utrzymywali, że „Heniek”, „Bystry” i „Gutek” walczyli w
powstaniu w getcie warszawskim i to podczas niego w tak mistrzowski sposób nauczyli się
poruszać pod ziemią. Jaka by nie była prawda, dzięki ich umiejętnościom ocalono setki ludzi.
Swoją wiedzą podzielili się także z innymi, szkoląc następców. Byli wśród nich m.in. Kazimierz
Sheybal „Antek” i Kazimierz Weiss „Biały”.
Poruszanie się kanałami było doświadczeniem pod każdym względem traumatycznym – w
klaustrofobicznie ciasnych tunelach, w całkowitej ciemności, rozświetlanej tylko ognikami
świec niesionych przez przewodników, wędrowcy brodzili w nieczystościach, potykając się o
zwłoki poprzedników i porzucone przez nich ładunki. Brakowało im świeżego powietrza i
przestrzeni, nieustannie groziło niebezpieczeństwo. Niemcy spiętrzali wodę i budowali zapory
na trasach, wrzucali do kanałów granaty, świece dymne i trujące substancje, z czasem zaczęli
także wykorzystywać eksperymentalny system „Tajfun”, powodujący potężne eksplozje które
zabijały lub okaleczały wszystkich, którzy znajdywali się w kanale. Wędrującym w dużych
grupach zawsze groził wybuch zbiorowej paniki, podczas której ludzie tratowali się w
ciemnościach. Niektórzy tracili rozum i atakowali swoich towarzyszy, inni odbierali sobie
życie. Tych, którzy zagubili drogę, czekała samotna śmierć w ciemnościach, bądź rozstrzelanie
przez Niemców. Zwłaszcza dla rannych i chorych przejście kanałami było doświadczeniem na
granicy śmierci. Wszyscy, którzy kiedykolwiek schodzili pod ziemię podczas powstania,
wspominali to doświadczenie jako jedno z najtrudniejszych. Nikt nie garnął się do tego, żeby
je powtarzać. Nikt oprócz przewodników.
Przewodnicy musieli nie tylko orientować się bezbłędnie w rozkładzie kanałów, musieli także
mieć stalowe nerwy. „Heniek” uczył swoich podwładnych, że łażące po nich w kanałach
szczury najlepiej ignorować, bo wtedy nie zaatakują. Jeden z powstańców wspominał jak
„Bystry” został przywalony stertą belek po bezpośrednim trafieniu w budynek niemieckim
pociskiem. Unieruchomiony, spokojnie leżał i palił papierosa, czekając aż zostanie uwolniony,
lub umrze. „Co ma być, to będzie” mawiał.
Przewodnicy kanałowi nie używali wysokich butów – w zamian nosili lekkie półbuty, które nie
ocierały stóp. Zamiast skarpetek używali bardziej praktycznych w kanałach onuc. W gronie
tzw. „rajdowców” kanałowych bardzo dbano o higienę – przewodnicy i łączniczki kanałowe zawsze mieli pierwszeństwo w kolejce do mycia. Dzięki pomocy pracowników Miejskich Zakładów Kanalizacyjnych oddział kanałowy dysponował nawet prywatnym, ściśle tajnym wejściem do kanałów przy ul. Franciszkańskiej.
Nie wiadomo, czy „Heniek” lub „Bystry” rzeczywiście walczyli w powstaniu w getcie, a jeśli tak – to w barwach jakiej organizacji. W Powstaniu Warszawskim udział wzięli pozostali przy życiu bojownicy zarówno Żydowskiej Organizacji Bojowej, jak i Żydowskiego Związku Wojskowego. Wśród tych ostatnich był Jakub Smakowski „Czarny Julek”, który także zaangażowany był w działalność przewodnicką. Poza Żydami z plutonu pancernego chodzeniem po kanałach parali się także byli żołnierze ŻOB walczący po stronie Armii Ludowej; Szymon „Kazik” Ratajzer i Icchak „Antek” Cukierman.
Przewodnicy kanałowi nie zajmowali się tylko przeprowadzaniem ludzi – do ich zadań należało także rozpoznawanie i znakowanie podziemnych tras, transport broni i amunicji, przenoszenie meldunków i materiałów a nawet świeżych warzyw i owoców, tak potrzebnych w powstańczych szpitalach. Czasem musieli walczyć – potyczki z Niemcami w kanałach zdarzały się jednak rzadko, gdyż ci ostatni obawiali się schodzenia pod ziemię. Prowadzili także rozpoznanie terenu przed akcjami – niezrealizowanym desantem kanałowym na Pawiak i zakończonym klęską atakiem na pl. Bankowy. Kiedy walki przeniosły się na Czerniaków, „Gutek” i jego koledzy otrzymali zadanie wyznaczenia drogi ewakuacji kanałami na Mokotów.
Działaniami „oddziału specjalnego” kierował zastępca dowódcy plutonu pancernego – porucznik Eugeniusz Romański „Rawicz”.
Sprawdzianem przewodnickich umiejętności „kanalarzy” stała się ewakuacja Starówki – w ciągu kilku dni kanałami do Śródmieścia i na Żoliborz pod samym nosem Niemców przeszło blisko 5 tysięcy powstańców. Pod koniec sierpnia najbardziej doświadczony spośród przewodników – Bystry” – przeprowadził kanałami do Śródmieścia sztab Komendy Głównej AK z gen. Tadeuszem Komorowskim „Borem”, następnie dowództwo i żołnierzy grupy „Północ”, a po nich – straż tylną z batalionu harcerskiego „Parasol”. Znajdujący się wśród kilkunastu żołnierzy „Parasola” zabezpieczających właz do kanału na pl. Krasińskich Stanisław Wicherkiewicz „Zawieja” wspominał, że „Bystry” przyszedł po nich w ostatniej chwili, gdy okoliczne domy płonęły a Niemcy podchodzili coraz bliżej. Poznański potrafił wrócić nawet po kilka osób, jeśli istniała szansa na ich uratowanie – tak stało się w przypadku Wandy Wojnicz „Nitki”. Był powszechnie wspominany jako człowiek życzliwy i lubiany, podziwiano jego dogłębną znajomość kanałów – wiedział, przy których włazach czatują Niemcy, gdzie należy zachować ostrożność, uczył swoich podopiecznych jak poruszać się w kanałach i jak unikać niebezpieczeństw.
„Gutek” prowadził kanałami w ostatnich dniach sierpnia desant grupy z batalionu „Czata 49” na plac Bankowy w ramach nieudanej próby przebicia się oddziałów powstańczych ze
Starówki. Pod koniec września, gdy pod niemieckim naporem upadał Czerniaków, wyprowadził kanałami resztki zgrupowań „Radosław” i „Kryska” na Mokotów.
Właz do kanałów przy ulicy Długiej.
W gronie najbardziej doświadczonych przewodników znaleźli się także „Filar” i „Kuba”. W zespole były także nieliczne łączniczki – m.in. Anna Wyganowska „Ania” i Jadwiga Jakubowska „Kubuś”. Ta ostatnia działała najczęściej w towarzystwie „Gutka”.
Pluton pancerny pozostał w powstaniu aż do końca. Podczas walk na Mokotowie przebywający w szpitalu polowym „Wacek” otrzymał od swoich żydowskich towarzyszy broni propozycję ewakuacji kanałami do Śródmieścia, wybrał jednak wyjście z miasta wraz z ludnością cywilną. Po oddzieleniu się od kolumny wychodzącej z Warszawy przedostał się do Podkowy Leśnej, gdzie doczekał końca wojny. Wcześniej ewakuacji odmówił również por. „Rawicz”, który zginął wraz z pchor. Weissem „Białym” na Czerniakowie.
Większość żydowskich przewodników kanałowych nie doczekała kapitulacji Powstania. „Heniek” poległ 5 września (według innych źródeł 13 września) na Powiślu, „Filar” i „Kuba” – 13 września na Czerniakowie. Trzy dni później, również na Czerniakowie podczas wychodzenia z włazu kanału zginął „Bystry”. „Gutek” poległ na Powiślu 2 października, próbując przeprawić się przez Wisłę. Końca wojny doczekał „Czarny Julek”, który do stycznia 1945 r. ukrywał się z grupą warszawskich Robinsonów. Wraz z kapitulującymi powstańcami wyszli z Warszawy „Koper” i „Szaber”, ostatni Żydzi z plutonu pancernego.
Na pomniku poległych członków plutonu pancernego na warszawskich Powązkach Wojskowych znajdziemy nazwiska i pseudonimy jego żydowskich członków: strzelca Dawida Goldmana „Gutka”, podchorążego Henryka Ledermana „Heńka”, a także pseudonimy kaprali „Filara”, „Kuby” i „Ryśka”.
„Heniek”, „Bystry”, „Filar”, „Kuba” i „Rysiek” zostali odznaczeni Krzyżami Walecznych.
Żydowscy przewodnicy kanałowi nie doczekali się trwałego upamiętnienia, jednak pamięć o nich żyje we wspomnieniach ich towarzyszy z powstańczych oddziałów.
Bibliografia:
Górecki R., Relacja Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego.
Okońska A., Relacja w Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego.
Wicherkiewicz S., Relacja w Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego.
Bączyk N., Jasiński G., „Dawid kontra Goliat. Niemieckie specjalne środki bojowe w Powstaniu Warszawskim” Warszawa 2020.
Kamiński A. „Zośka i Parasol”, Warszawa 2023.
Engelking B., Libionka D. „Żydzi w powstańczej Warszawie”, Warszawa 2009.
Sas R., Relacja w Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego.
Stachiewicz P., „Parasol. Dzieje oddziału do zadań specjalnych Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej, Warszawa 1981.
Wyganowska-Eriksson A. „Pluton pancerny Batalionu „Zośka” w Powstaniu Warszawskim”, Gdańsk 2010.
Bukalska P., „Myśląc o Bystrym”, Tygodnik Powszechny 17/2006.