„Trzy dni, nie dłużej”. Powstanie w getcie warszawskim
W styczniu 1943 r. w związku z planami Niemców by do obozu zagłady w Treblince deportować grupę Żydów uznanych za niezdolnych już do pracy, doszło do pierwszego zbrojnego wystąpienia członków żydowskiego ruchu oporu. Było to swego rodzaju preludium do wydarzeń, które nastąpiły kilkanaście tygodni później, w połowie kwietnia 1943 r. Wówczas na terenie getta wybuchło powstanie. Pierwsze powstanie wielkomiejskie i największy zbrojny zryw ludności żydowskiej podczas II wojny światowej.
Prawda o Treblince
W okresie od 22 lipca do 21 września 1942 r. Niemcy przeprowadzili tzw. Wielką Akcję, deportując z getta warszawskiego do obozu zagłady w Treblince i tam uśmiercając ok. 300 tys. Żydów. Po jej zakończeniu, zostało w getcie ok. 60 tys. osób głównie takich, które mogły jeszcze pracować. W tzw. szopach wyrabiali oni różne produkty, które następnie wysyłano do Trzeciej Rzeszy. Teren getta znacznie zmniejszono. Szymon Rogoziński, jeden z ocalałych, podkreślał: „Gdy prawda o Treblince dotarła do naszej świadomości, straciliśmy już wiarę. Po tym każdy już mógł wierzyć w przetrwanie własnej jego osoby. Ale zarazem odpadła obawa, że czyny jednostek mogą spowodować zgubę dla całości. I wtedy zaczęła przybierać konkretną postać myśl o zbrojnym oporze”. 28 lipca 1942 r. w getcie warszawskim powstały zręby Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB). Do grudniu 1942 r. przybrała ona ostateczny kształt. Organizację utworzyli młodzi ludzie, działacze trzech organizacji: Ha-Szomer Ha-Cair, Dror oraz Agudat Ha-Noar Ha-Iwri „Akiba”. Ich zamiarem była walka z okupantem, choć zdawali sobie sprawę, że pozostają bez szans w starciu z niemieckimi jednostkami SS. Członkami założycielami Żydowskiej Organizacji Bojowej byli m.in. Mordechaj Anielewicz, Icchak Cukierman, Cywia Lubetkin, Mordechaj Tenenbaum, Arje Wilner i Józef Kapłan. W działania podziemia zaangażowali się zarówno mężczyźni jak i kobiety. Jesienią 1942 r. do działalności organizacji przyłączyli się członkowie Bundu, Poalej Syjon oraz komuniści. W getcie funkcjonowała też druga organizacja zbrojna, która miała znaczący udział w powstaniu kwietniowym – Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW). Został on utworzony przez osoby związane ze środowiskiem Bejtaru oraz syjonistów-rewizjonistów. Na czele związku stanął Paweł Frenkel. ŻZW skupiała żydowskich oficerów oraz podoficerów Wojska Polskiego, a także przedstawicieli żydowskiej inteligencji. Do kwietnia 1943 r. organizacja ta liczyła ok. dwustu członków.
18 stycznia 1943 r. w getcie warszawskim doszło do pierwszego zbrojnego wystąpienia przeciwko okupantowi. Zapowiedź kolejnej akcji deportacyjnej z getta do obozu zagłady w Treblince doprowadziła do podjęcia walki. Po wywiezieniu ok. 5 tys. osób Niemcy wstrzymali wówczas deportacje. Wydarzeniach stycznia 1943 r. uświadomiły żydowskim bojowcom, skupionym wokół Żydowskiej Organizacji Bojowej i Żydowskiego Związku Wojskowego, że działania Niemców zamierzają do likwidacji getta, i prędzej czy później ponownie przystąpią do akcji deportacyjnej. W kolejnych tygodniach przygotowywali się więc do walki zbrojnej. Zachowując zasady konspiracji szkolili młodzież, organizowali broń i przygotowywali kryjówki, tzw. bunkry. Zwracano się też do ludności cywilnej, by i oni włączyli się zarówno w tworzenie schronów, jak też podziemnych tuneli. Badacze Zagłady zlokalizowali ponad 80 bunkrów i schronów na terenie getta. Źródła niemieckie podają, że było ich ponad 600.
Ostatni Pesach
Nadeszła wiosna 1943 r. Żydzi spodziewali się, że niedługo Niemcy przystąpią do ewakuacji osób zatrudnionych w szopach. Młodzi i zdrowi mieli trafić do obozów pracy nieopodal Lublina, pozostałych zaś czekała śmierć w obozie zagłady w Treblince. Na kilka dni przed świętem Pesach, w połowie kwietnia 1943 r., informowano o koncentracji sił niemieckich, co zapowiadało akcję. Cywia Lubetkin wspominała: „Owej nocy przed wybuchem powstania 19 kwietnia siedzieliśmy do godziny drugiej przy naszym ubogim posiłku. Gdy tak naradzaliśmy się i układaliśmy plany, wpadł towarzysz, którego pobladła twarz świadczyła, że coś się wydarzyło. Podszedł do stołu i spokojnie powiedział: nadeszła przed chwilą ze strony aryjskiej wiadomość, że jeszcze tej nocy getto zostanie otoczone, a od godziny szóstej rano Niemcy rozpoczną atak. Mimo, że przygotowywaliśmy się do tego i wciąż wyczekiwaliśmy na tę chwilę – pobledliśmy wszyscy”. Widząc do czego zmierzają działania okupanta, w wigilię święta Pesach, bojowcy nie tylko mobilizowali swoje siły, ustalali ostatnie szczegóły działania, ale starali się też ostrzec ludność cywilną i zachęcić mieszkańców getta do ukrycia się.
O świcie 19 kwietnia 1943 r. Niemcy przystąpili do akcji. Na czele niemieckich oddziałów wojskowych (Wehrmacht), SS i policyjnych oraz pomocniczych formacji ukraińskich i łotewskich stanął Oberführer Ferdinand von Sammern-Frankenegg dowódca SS i policji na dystrykt warszawski. Uzbrojeni w karabiny, pistolety automatyczne, lekkie i ciężkie karabiny maszynowe, miotacze płomieni, a nawet wozy pancerne i czołgi przystąpili do likwidacji getta. Wkroczyli na teren tzw. dzielnicy żydowskiej: od południa Nalewkami, a także od skrzyżowania ul. Gęsiej (dzisiejsza Anielewicza) z Zamenhofa. Skoncentrowali znaczne siły i uzbrojenie choć zakładali, że akcja potrwa nie dłużej niż trzy dni. Miał to być rodzaj prezentu dla Führera świętującego kolejne urodziny. Niespodziewanie jednak natrafili na silny opór żydowskich bojowców. Dawid Wdowiński z ŻZW wspominał: „Obie żydowskie organizacje bojowe zrozumiały podczas tej nocy, co to oznacza i wszyscy ich członkowie i uzbrojeni Żydzi zostali zmobilizowani. Wystawiliśmy warty. Byliśmy przygotowani”. Spodziewali się, którędy Niemcy wejdą do getta, przygotowali więc plany obrony tych miejsc. Tym samym rozpoczął się największy bunt zbrojny ludności żydowskiej podczas II wojny światowej i największe w tamtym czasie powstanie wielkomiejskie.
Raport Stroopa
Pierwsze walki, kierowane przez oddziały ŻOB-u, rozegrały się na wysokości ul. Gęsiej oraz na skrzyżowaniu ulic Zamenhofa i Miłej. Atak z zaskoczenia spowodował, że Niemcy musieli się wycofać z terenu getta. Jeszcze tego samego dnia, po południu, powrócili, ale już pod dowództwem SS-Gruppenführera Jürgena Stroopa. Kierował on akcją pacyfikacją w getcie do samego jej końca. Obszerny raport pod wymownym tytułem „Es gibt keinen jüdischen Wohnbezirk in Warschau mehr!” (Żydowska dzielnica mieszkaniowa w Warszawie już nie istnieje!), sygnowany jego nazwiskiem, pozwala, dzień po dniu, prześledzić kolejne walki w getcie. Uwzględnia on jednak, co oczywiste, perspektywę sprawców. Prócz meldunków dziennych, opisano w nim m.in. jak uzbrojeni i przygotowani do walki byli Żydzi. Stroop pisał, że posiadali oni głównie broń własnej produkcji: „Żydzi mieli tu wszystko do dyspozycji, począwszy od środków chemicznych służących do wyrobu materiałów wybuchowych, a skończywszy na częściach umundurowania i uzbrojenia wojskowego”. W raporcie pojawiły się też informacje o sieci bunkrów tworzącej podziemne miasto, o których Niemcy wcześniej nie wiedzieli: „Żydzi pochowali się w kanałach i specjalnie urządzonych bunkrach. W pierwszych dniach przypuszczano, że istnieją tylko pojedyncze bunkry, jednakże w toku akcji okazało się, że w całym getcie istniał zorganizowany system piwnic, bunkrów i przejść. Każde przejście i bunkier miały dostęp do sieci kanalizacyjnej. Umożliwiało to Żydom swobodne poruszanie się pod ziemią”. Wiele z nich wyposażonych było w sanitariaty, miejsca do spania dla kilku osób, a także zaopatrzonych w zapasy żywności umożliwiających przeżycie nawet kilku miesięcy.
Bitwa o Plac Muranowski
Walki w getcie toczyły się kilka tygodni. Bojowcy atakowali Niemców z ukrycia, używając np. granatów i obrzucając ich koktajlami Mołotowa. Największa bitwa powstania, o plac Muranowski, miała miejsce w dniach od 19 do 22 kwietnia 1943 r. W okolicach tego nieistniejącego już dziś placu walczyli głównie członkowie ŻZW. Bojowcy ostrzeliwali oddziały niemieckie z karabinów maszynowych. Dobrze znając teren walk, a także często zmieniając pozycje strzeleckie, wymykali się atakującym ich Niemcom. Symbolem tamtych wydarzeń jest pojawiający się w relacjach obraz dwóch flag: polskiej biało-czerwonej i żydowskiej biało-niebieskiej, powiewających, na dachu kamienicy przy ul. Muranowskiej 7/9 usytuowanej na rogu pl. Muranowskiego. Flagi miały pojawić się już w pierwszych dniach walk w getcie. Także w raporcie Stroopa pojawiła się o nich wzmianka, ale w kontekście przejęcia flag przez niemieckie oddziały. Emanuel Ringelblum pisał w 1944 r. ukrywając się w schronie „Krysia” przy ul. Grójeckiej: „Trofea w postaci tych sztandarów Niemcy pokazywali z dumą w Komendzie Służby Porządkowej i szczycili się ich zdobyciem”. Niemcy zyskali przewagę po wprowadzeniu czołgu na plac Muranowski. Część bojowców wycofała się z getta. Już po tzw. aryjskiej stronie wielu z nich zostało zdekonspirowanych na skutek donosów i poniosło śmierć. Walki o plac Muranowski toczyły się ponownie w dniach 27–29 kwietnia. Członkowie ŻOB i ZŻW zaciekle walczyli także na terenie szopów. Do historii przeszły starcia w tzw. szopie szczotkarzy w kwartale ulic: Świętojerskiej, Wałowej, Franciszkańskiej i Bonifraterskiej. Grupą ŻOB dowodził tam Marek Edelman, a ŻZW Chaim Łopata. Pod naporem zaciekłego ataku koktajlami Mołotowa i granatami, Niemcy złożyli nawet propozycję zawieszenia broni i bezpiecznego przeniesienia pracowników szopu do obozów pracy w Poniatowej i Trawnikach. Została ona jednak odrzucona. ŻOB-owcy walczyli również na terenie getta centralnego przy ul Miłej, w szopach Toebbensa i Schultza w okolicach ul. Leszno (obecnie Solidarności).
„Wciąż pojawiały się grupy bojowe liczące od 20 do 30 lub więcej żydowskich wyrostków w wieku od 18 do 25 lat, którym zawsze towarzyszyła pewna liczba kobiet, wzniecając nowy opór” – pisał w raporcie Stroop. Bojowcy starali się do końca pozostać z bronią w ręku i raczej popełnić samobójstwo niż dostać się do niewoli. W poszukiwaniu ognisk oporu i ukrywających się osób Niemcy systematycznie przeczesywali ulicę po ulicy, kamienicę po kamienicy. Za sobą zostawiali trupy cywilów i zgliszcza podpalonych budynków. Marek Edelman wspominał: „Tysiące ludzi giną w płomieniach. Swąd palących się ciał dusi oddech. Na balkonach domów, na framugach okiennych, na niespalonych kamiennych schodkach leżą zwęglone trupy. […] Setki ludzi kończą życie, skacząc z trzeciego czy czwartego piętra. Matki w ten sposób ratują dzieci przed spaleniem żywcem”. Skaczących z balkonów i okien płonących budynków Niemcy nazywali spadochroniarzami. W kolejnych dniach walki toczyły się już o budynki, a nawet o poszczególne bunkry. 8 maja Niemcy odkryli schron, w którym znajdował się sztab ŻOB przy ul. Miłej 18, gdzie przebywał Mordechaj Anielewicz. Nie wzięto go żywcem, część jego współtowarzyszy zginęła od gazu wpuszczonego przez Niemców do bunkra, nielicznym udało się zbiec.
Niemcy uznali, że powstanie zakończyło się 16 maja 1943 r., tego dnia Stroopowi udało się, po kilku nieudanych próbach, wysadzić Wielką Synagogę przy ul. Tłomackie (dzisiaj w tym miejscu znajduje się Błękitny Wieżowiec), ale do zbrojnych starć dochodziło jeszcze w następnych dniach. Większość zabudowy getta wysadzono w powietrze lub spalono, a cały teren zrównano z ziemią. Zgodnie z raportem Jürgena Stroopa, w getcie warszawskim podczas powstania przebywało ok. 56 tys. Żydów. Blisko 7 tys. z nich Niemcy zamordowali na miejscu, a niemal 7 tys. wywieziono do obozu zagłady w Treblince. Z kolei ok 6 tys. Żydów zginęło w trakcie walk. Niemal 36 tys. pozostałych wywieziono do obozów pracy i koncentracyjnych na terenie Generalnego Gubernatorstwa.
Dr Martyna Grądzka-Rejak