To były dźwięki wojny – Żydzi białostoccy pod okupacją przed utworzeniem getta

„O 4 rano w niedzielę 22 czerwca 1941 roku Białystok zbudziła kakofonia wybuchów. Ludzie pootwierali drzwi i struchleli z przerażenia. Miasto było atakowane z powietrza. Wszystko to działo się naprawdę, ponownie wybuchła wojna!” – tak pierwsze godziny niemieckiego ataku na Związek Radziecki wspominał Rafael Rajzner, jeden z ocalałych białostockich Żydów. Rozpoczynał się nowy rozdział w dziejach tej społeczności w mieście.

W przededniu nowej okupacji 

W dniach poprzedzających wybuch wojny niemiecko-sowieckiej atmosfera w Białymstoku stawała się coraz bardziej nerwowa. Nie wszyscy jednak odbierali to jako znak nadchodzącego konfliktu pomiędzy dotychczasowymi sojusznikami. 19 czerwca oddziały NKWD przeprowadziły w mieście dużą łapankę, wymierzoną w osoby aktywne politycznie w Polsce przedwojennej. Schwytane kobiety wywieziono koleją w głąb ZSRR, zaś mężczyźni zostali osadzeni w miejskim więzieniu. W ostatnich tygodniach przed niemieckim atakiem zmieniała się także retoryka władz komunistycznych, które próbowały zabiegać o poparcie ze strony Polaków i znienawidzonych dotąd mocarstw anglosaskich. Jak pisała anonimowa autorka: „Zaczęło się kokietowanie Anglii”. Równocześnie coraz bardziej widoczne stały się przygotowania do wojny – zarządzano zaciemnienie miasta i alarmy dla obrony przeciwlotniczej. Mimo to zagrożenie, przynajmniej oficjalnie, było bagatelizowane – wyżej cytowana kobieta zapamiętała: „oświadczano, że jeśli nawet wybuchnie wojna, odbywać się będzie na terenach niemieckich”. Czujniejsi obserwatorzy mogli także zauważyć wielkie ruchy wojsk. Armia Czerwona na odcinku od Brześcia po Suwałki zgromadziła przeszło pół miliona żołnierzy i 4500 czołgów – a więc siły pancerne większe, niż te którymi dysponowały Niemcy w momencie ataku na Polskę w 1939 r.

 

“To były dźwięki wojny” 

Tym większym zaskoczeniem był nagły atak niemiecki z 22 czerwca. Jeden z autorów wspominał radzieckich oficerów przekonanych, że oglądają manewry wojskowe, podczas gdy w rzeczywistości byli oni świadkami pierwszych nalotów niemieckiego lotnictwa na własne pozycje. Szybko stało się jednak jasne, że była to wojna. Nastoletnia Felicja Nowak, która we wrześniu 1939 r. przeżyła naloty niemieckie na Warszawę, wspominała: „Rozbudzone dziewczęta w pierwszej chwili myślały, że to pioruny burzy. Znałam dobrze te dźwięki. Wiedziałam, że to nie burza i nie manewry. Zapamiętałam ten ogłuszający świst samolotów, warkot obniżającego się motoru i głuche dudnienie spadających bomb. To były dźwięki wojny”. Gdy tylko stało się jasne, że rozpoczęły się walki, w mieście wybuchła panika, dodatkowo potęgowana odwrotem sił radzieckich już w pierwszym dniu wojny. W ślad za żołnierzami miasto opuściło wielu urzędników i cywilów, z których wielu wróciło po kilku dniach, gdy stało się jasne, że Białystok znajduje się w okrążeniu i ucieczka na wschód jest niemożliwa.

W mieście zapanował chaos. 23 czerwca straże więzienne porzuciły swoje posterunki, a ponad 2 tysiące więźniów opuściło swoje cele, w tym wielu działaczy aresztowanych kilka dni wcześniej. Dochodziło do licznych grabieży – rabowane były porzucone radzieckie magazyny i biura, ale i prywatne mieszkania. Pozostali w Białymstoku urzędnicy i żołnierze próbowali temu zaradzić rozstrzeliwując schwytanych rabusiów. Nie powstrzymało to jednak fali kradzieży ani nie przywróciło porządku w mieście. Jak wspominał Rajzner „Do czwartkowej nocy [26/27 czerwca 1941 r. – MG] w mieście nie pozostał żaden żołnierz rosyjski. Nikt nie wiedział, gdzie się podziali. Ostatni niedobitek wydawał się bać własnego cienia. Cały czas ostrzeliwał się bezładnie, celując w otaczającą go ciemność. O świcie wszyscy na ulicach oczekiwali rychłego nadejścia Niemców”.

Wielu Żydów obawiało się wejścia Niemców, gdyż pamiętali oni krótką, kilkudniową okupację niemiecką z 1939 r., kiedy to Białystok został zajęty przez Wehrmacht nim wkroczyła do niego Armia Czerwona. Wówczas, według słów Rajznera, „żołnierze nazistowscy zaczęli siłą włamywać się do żydowskich domów i je plądrować. […] Tydzień okupacji niemieckiej pozostawił bilans w postaci ponad stu zabitych Żydów i jeszcze większej liczby ograbionych domów i firm”. Żydzi obawiający się powtórki wydarzeń z 1939 r. nie wychodzili z domów i z niepokojem obserwowali jak wczesnym rankiem 27 czerwca 1941 r. do miasta weszły oddziały niemieckie z 221. Dywizji Bezpieczeństwa. Po kilku potyczkach z napotkanymi na ulicach niedobitkami Armii Czerwonej dotarły one do, znajdującego się w centrum Białegostoku, Rynku Kościuszki. Niemal natychmiast Niemcy rozeszli się po mieście z rozkazem schwytania urzędników i żołnierzy radzieckich, a także innych „antyniemieckich elementów”. W praktyce żołnierze rozpoczęli pogrom – przeszukiwali oni głównie żydowskie domy, a napotkanych mężczyzn wyganiali w stronę synagogi na ul. Suraskiej lub rozstrzeliwali na ulicach miasta. W ulicznych egzekucjach tego dnia zginęło, co najmniej, kilkaset osób.

Spalenie synagogi  

Mężczyźni zapędzeni do synagogi napotkali tam innych Żydów, którzy liczyli na to, że w świątyni znajdą schronienie od trwającego pogromu. Według najbardziej wiarygodnych szacunków w synagodze znalazło się około 700-800 Żydów. Wtedy to Niemcy otoczyli ją kordonem, po czym oblali budynek benzyną i podpalili. Niemal wszyscy Żydzi znajdujący się wewnątrz zginęli. Podczas pożaru, bohaterstwem wykazał się polski stróż synagogi – Józef Bartoszko, który zdołał otworzyć jedne z drzwi synagogi, dzięki czemu zdołało z niej uciec, prawdopodobnie, kilkanaście osób. Obecnie na miejscu synagogi znajduje się pomnik upamiętniający ofiary pogromu w postaci metalowej struktury, nawiązujący do powyginanych pozostałości kopuły synagogi, które pozostały po pożarze.

Nie jest jasne, czy to pożar z synagogi rozprzestrzenił się na inne budynki, czy też Niemcy podpalili je wrzucając do nich ładunki zapalające. Pewne jest jednak, że od około południa przez ponad dobę w dzielnicy żydowskiej szalały pożary – niemiecki dowódca, mjr Weiss pozwolił strażakom na akcję gaśniczą dopiero wtedy, gdy płomienie zagroziły niemieckim taborom na ulicach Białegostoku. Nim w sobotę, 28 czerwca, ogień został opanowany, zginęło około 2 tysięcy Żydów, a zabudowa na obszarze ogrodzonym Rynkiem Kościuszki, ul. Suraską, Rynkiem Siennym, ul. Cichą, Rynkiem Rybnym i terenami ogrodów pałacu Branickich spłonęła. Jak wspominał Rajzner „zniszczenia były tak straszliwe, że stojąc obok ratusza można było dostrzec odległe lasy”. W ciągu doby spłonęło około jednej trzeciej żydowskich mieszkań w mieście.

Zniszczona synagoga

Zniszczona synagoga | „Ziemia białostocka przypomina”

Akcje “czwartkowa” i “sobotnia” 

W niedzielę, 29 czerwca, naczelny rabin Białegostoku – Gedalia Rosenmann został wezwany do niemieckiej komendantury polowej. Nakazano mu utworzenie dwunastoosobowej Rady Żydowskiej. Okupanci zażądali od Rady wielkich ilości przedmiotów codziennego użytku i kosztowności, jakie posiadali Żydzi – w przeciwnym wypadku miały one zostać skonfiskowane przez żołnierzy, a ich posiadacze mieli zostać surowo ukarani. Ponadto Judenrat miał dostarczyć robotników przymusowych do porządkowania miasta. W pierwszym momencie do tych prac zgłaszali się ochotnicy, przekonani, że zdołają się w ten sposób utrzymać. Jak się okazało w następnych dniach, Niemcy zmuszali robotników do pracy w fatalnych warunkach, bili ich i upokarzali. Część prac była filmowana i fotografowana przez oddział propagandowy, który uchwycił żydowskich robotników sprzątających ulice i niszczących pomniki ustawione przez władzę sowiecką, co miało symbolizować nadejście nowego, nazistowskiego, porządku.

Naczelny rabin Białegostoku – Gedalia Rosenmann na spotkaniu z arcybiskupem diecezji wileńskiej Romualdem Jabłżykowskim

Naczelny rabin Białegostoku – Gedalia Rosenmann na spotkaniu z arcybiskupem diecezji wileńskiej Romualdem Jabłżykowskim | Domena publiczna

Kilka dni później, w czwartek 3 lipca, Niemcy przeprowadzili łapankę, podczas której schwytano kilkuset Żydów, z których podczas przesłuchania wybrano około trzystu – uznanych za przedstawicieli elit, którzy zostali następnego dnia wywiezieni do lasu w Pietraszach, gdzie ich zamordowano. Do tej grupy ofiar, od dnia aresztowania, przywarło miano „czwartkowych”, dla odróżnienia ich od Żydów, którzy zostali zamordowani w następnej, znacznie większej, akcji „sobotniej”.

Przez tydzień po akcji “czwartkowej” Niemcy prowadzili grabież mienia żydowskiego, pod pozorem odbierania rzeczy rozszabrowanych z magazynów sowieckich. Osoby stawiające opór były aresztowane lub rozstrzeliwane – według jednego z raportów funkcjonariusze niemieccy w dniu najbardziej intensywnych przeszukań, 8 lipca, zamordowali 22 osoby (w tym kilku Polaków), zaś odebrane Żydom ruchomości zajęły 20 ciężarówek. W tym samym czasie władze niemieckie nakazały Żydom noszenie opasek z gwiazdą Dawida, po krótkim czasie zastąpione naszywanymi na okrycie wierzchnie żółtymi gwiazdami.

W sobotę 12 lipca 1941 r. nad ranem niemieckie ciężarówki znowu pojawiły się w dzielnicy żydowskiej. Wiele osób spodziewało się, że posłużą one do wywozu zrabowanego Żydom mienia, podobnie jak w poprzednich dniach. Szybko okazało się, że cel akcji był zupełnie inny. Jak pisała Felicja Nowak: „Nad ranem niemieckie warty zablokowały ulicę Polną, Różańską, Nowy Świat i sąsiednie przecznice. Dały się słyszeć grubiańskie głosy Niemców, tupot butów na klatkach schodowych. Szybko ubraliśmy się i po chwili gwałtownie uderzono do naszych drzwi. Tata otworzył i padło pytanie: <<Jude?>> – <<Ja.>> – odpowiedział i to zadecydowało. Niemcy wypchnęli go na klatkę schodową, nie spojrzawszy nawet na zaświadczenie z miejsca pracy. […] Brutalne <<Raus>> miało go strącić w ciemność. Okazało się, że tato znalazł się w grupie około 5 tysięcy mężczyzn, podobnie jak on zabranych z domu. Wszystkich załadowano do ciężarówek i wywieziono w nieznane”. Żydowscy obserwatorzy nie mogli zobaczyć, że schwytanych Żydów wywożono lub wyprowadzano na miejski stadion, skąd grupami byli wywożeni do lasu na Pietraszach i pędzeni nad okopy, gdzie ich rozstrzeliwano. Liczba ofiar była tak wielka, że egzekucje przeciągnęły się one do zapadnięcia zmroku, a dokończono je następnego dnia rano. Większość badaczy szacuje, że w dniach 12-13 lipca w lesie na Pietraszach zamordowano około 4000-4500 Żydów.

Tlące się ruiny budynku w Białymstoku

Tlące się ruiny, Białystok 1941 r. | NAC

Dla ich bliskich, którzy pozostali w Białymstoku, nie było jasne co stało się z wywiezionymi. Jeszcze 12 lipca białostocki Judenrat interweniował w sprawie zwolnienia aresztowanych. Prawdopodobnie wtedy Gedalia Rosenmann został zmuszony do podpisania dokumentów zaświadczających, że spalona w czerwcu synagoga została podpalona przez wycofujące się oddziały Armii Czerwonej, a Niemcy ofiarnie brali udział w akcji gaśniczej. Był to element niemieckiej taktyki fałszowania obrazu dokonanej zbrodni. Podobnie, w oficjalnych raportach, sprawcy przedstawiali wydarzenia z końca czerwca jako walki miejskie z niedobitkami Armii Czerwonej i partyzantami, liczbę ofiar pomniejszali do około 200 i dodawali wzmianki o uzbrojonych Żydach – w tym snajperach, rzekomo strzelających z okien synagogi.

Poza nakazem podpisania dokumentów, niemiecki komendant wojskowy ogłosił, że jeśli zostanie zebrana pośród ludności odpowiednio wysoka kontrybucja, aresztowani Żydzi wrócą do swoich domów, a w przeciwnym wypadku zostaną wysłani do obozów pracy w Rzeszy. W ciągu trzech dni udało się zebrać, według Rajznera, 5 kg złota, 100 kg srebra i 2 miliony rubli. Gdy członkowie Judenratu przekazali te środki, niemiecki komendant miał obwieścić, że „aresztowani nie zostaną wypuszczeni, ponieważ zostali już wysłani do obozu pracy w Niemczech. Zebrany okup może uchronić Żydów przed dalszymi aresztowaniami”. Przez kolejne tygodnie po mieście krążyły różne plotki o losie ofiar „sobotnich” – cytowana już Felicja Nowak, której ojciec został wówczas zamordowany, wspominała: „Mówiono, że pracują na szosach, że wywieziono ich do odległego obozu pracy. Łudzono się, że przetrwają”.

Zdjęcie lotnicze m.in. z płonącą synagogą

Zdjęcie lotnicze m.in. z płonącą synagogą | „Ziemia białostocka przypomina”

Niespełna miesiąc po wejściu pierwszych żołnierzy niemieckich do Białegostoku, 26 lipca 1941 r., władze niemieckie nakazały utworzenie getta i dały czas do końca miesiąca na przeprowadzki. W ten sposób, na przestrzeni niewiele ponad miesiąca, zginęło około siedmiu tysięcy Żydów, a pozostali zostali ograbieni, pozbawieni bliskich i uwięzieni w skrajnie przeludnionym getcie.

Bibliografia:

  • Bender Sara, The Jews of Białystok during World War II, Hannower 2009.
  • Datner Szymon, Walka i zagłada białostockiego ghetta, Warszawa 2012 (reprint publikacji z 1946 r.)
  • Dobroński Adam Czesław, Żydzi białostoccy, 2022.
  • Mark Bernard, Ruch oporu w getcie białostockim, Warszawa 1952.
  • Nowak Felicja, Moja gwiazda, Białystok 1991.
  • Rajzner Rafael, Losy nieopowiedziane; Zagłada Żydów białostockich 1939-1945; red. Henry R. Lew; tłum. Krzysztof Godlewski, Warszawa 2013.