„Popiół ze zgliszcz unosił się wysoko i daleko” Wyzwolenie KL Auschwitz

27 stycznia 1945 r. to dla byłych więźniów kompleksu obozowego Auschwitz data symboliczna. W godzinach popołudniowych żołnierze 60. armii Pierwszego Frontu Ukraińskiego otworzyli bramy opuszczonego przez Niemców obozu. Kiedy tam weszli wokół panowała cisza, a nieliczni więźniowie kryli się w barakach. Niemcy znając sytuację na froncie i śledząc ofensywę Armii Czerwonej, mieli czas na przygotowanie ewakuacji, zatem zdecydowana większość żyjących jeszcze więźniów została wyprowadzona z obozu we wcześniejszych dniach i tygodniach. Na miejscu pozostali najsłabsi, schorowani i dzieci.

 

Pustoszejący obóz 

21 grudnia 1944 r. na niebie nad kompleksem niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady KL Auschwitz pojawił się samolot zwiadowczy. Pilot miał sfotografować zakłady I. G. Farben, gdzie wytwarzano paliwa i kauczuk syntetyczny. Jego zadaniem było udokumentowanie zniszczeń z poprzednich nalotów, instalacji obrony przeciwlotniczej i śladów ewentualnej rozbudowy zakładów. Zdjęcia zostały szybko wywołane i posłużyły do planowania nalotu na instalacje przemysłowe, po czym trafiły na lata do archiwum. Dopiero w końcu lat siedemdziesiątych XX w. pracownik CIA, Dino A. Brugioni, przyjrzał się dokładniej materiałom z tej misji zwiadowczej. Jak się okazało, poza zakładami przemysłowymi, pilot przypadkowo uchwycił w obiektywie wyjątkowe kadry, pokazujące obóz Auschwitz II Birkenau w rozbiórce.

Zdjęcie lotnicze obozu Auschwitz II Birkenau z 21 XII 1944 r. | Archiwum Yad Vashem

Jesienią 1944 r. więźniowie niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady KL Auschwitz wyczuwali nadchodzące zmiany. Z obozu wyjeżdżały kolejne transporty osób, wywożonych do obozów koncentracyjnych i pracy w głębi Rzeszy, jak najdalej od linii frontu. Więźniarka obozu Auschwitz II Birkenau, a po wojnie znana pisarka, Seweryna Szmaglewska, wspominała o pustoszejącym obozie: „Obóz ucichł, jakby wymarł. Pod wieczór przychodzi służbowo do biura ewidencyjnego więzień z męskiego obozu. Jest bardzo przygnębiony. […] Zapytany o nowiny mówi cicho: – No cóż, my jedziemy. […] Polacy z Birkenau również nie wyruszyli dziś do pracy. Przecież nie widzicie tu nigdzie żadnej kolumny męskiej. Po apelu przejdą na dawny [obóz – MG] cygański. Tam będą czekać na transport”. Dla więźniów przyzwyczajonych do ciasnoty, hałasu, ruchu, ciągłego pośpiechu, takie zmiany musiały być widoczne. W drugiej połowie 1944 r. z całego kompleksu obozowego Auschwitz wywieziono około 65 tys. więźniów. Większość z nich stanowili Polacy, Czesi i obywatele ZSRR. Wkrótce po pierwszych wywózkach rozpoczęła się rozbiórka opustoszałych baraków – początkowo na odcinku III (widoczne po prawej stronie zdjęcia). Inne zaś budynki stały puste i nieogrzewane, o czym świadczy utrzymujący się na ich dachach śnieg.

W końcu listopada Niemcy wymordowali większość pozostałych więźniów z Sonderkommando. Notatki jednego z nich, Leiba Langfusa, urywają się na zapisie: „Idziemy teraz do zony. 170 pozostałych mężczyzn. Jesteśmy pewni, że prowadzą nas na śmierć. Wybrali 30 osób, które pozostaną w Krematorium nr V. Dziś jest 26 listopada 1944 r.”. Jeden z tej grupy, Filip Müller, opisał dokładniej selekcję. W jej trakcie pozostałych przy życiu członków Sonderkommando podzielono na trzy grupy. 30 osób skoszarowano przy krematorium V, kilkadziesiąt osób miało dołączyć do więźniów pracujących przy rozbiórce krematoriów i komór gazowych, zaś około 100 osób zostało oddzielonych. Müller wspominał: „Nigdy nie dowiedzieliśmy się co się z nimi stało, ale było dla nas jasne, że nadszedł ich czas”. Krematorium V funkcjonowało do ostatnich dni przed wkroczeniem Armii Czerwonej na teren obozu, a istniejąca przy nim komora gazowa została użyta po raz ostatni 28 listopada 1944 r.

 

Więźniowie przekraczają bramę KL Auschwitz | źródło: domena publiczna

Filip Müller | źródło: domena publiczna

 

„ Marsze śmierci” 

W styczniu 1945 r., w reakcji na zbliżające się do miasta wojska radzieckie, władze niemieckie podjęły decyzję o ewakuacji obozu. 17 stycznia w Auschwitz, po apelu, podczas którego zameldowano stan 67 012 więźniów, z obozu zaczęto wyprowadzać kolejne kolumny piesze kierowane na zachód. Ogółem, w dniach 17-21 stycznia z wszystkich podobozów Auschwitz wyprawiono około 56 tys. więźniów. Zmęczeni, wycieńczeni pobytem w obozie, nierzadko pozbawieni wierzchnich okryć czy obuwia, bez żywności, wyruszali w pieszych kolumnach.

Zmuszano ich do długich marszów, w śniegu i siarczystym mrozie. Każda próba oddalenia się od kolumny była surowo karana. Większość z nich skierowano do odległej o około 60 km stacji kolejowej w Wodzisławiu Śląskim, gdzie załadowano ich do otwartych wagonów towarowych i wywieziono do obozów koncentracyjnych położonych w głębi Rzeszy. Tę część ewakuacji przyjęło się nazywać „marszami śmierci”, gdyż wycieńczeni więźniowie umierali podczas wielogodzinnego wysiłku na mrozie, lub też byli mordowani przez eskortujących ich Niemców, za spowalnianie marszu czy próby ucieczki. W obozie po wyjściu pozostało około 9 tys. więźniów – w większości chorych lub skrajnie wyczerpanych, uznanych za niezdolnych do dalszej drogi.

W tym samym czasie w obozie trwało gorączkowe palenie akt z obozowej kancelarii. Pracująca tam Szmaglewska wspominała wywożone do spalenia szuflady pełne zaświadczeń o zgonie i kartoteki z nazwiskami rozstrzelanych. Krystyna Żywulska, jedna z więźniarek ewakuowanych w styczniu 1945 r. wspominała: „Na wszystkich odcinkach obozu płoną stosy papierów. Przed blokführersztubą SS-mani depcą płonące stosy, dorzucają wciąż nowe dokumenty, listy zmarłych, niszczą wszystko, co świadczyłoby o prawdzie”. Niemcy, pomimo panującego pośpiechu i chaosu, starali się zniszczyć ślady popełnionych przez siebie zbrodni. Palono zarówno dokumentację obozową, jak też klisze i fotografie więźniów. Wilhelm Brasse, więzień i obozowy fotograf, wraz z Bronisławem Jureczkiem wrzucili do pieca zbyt duże ilości zdjęć i negatywów. Tym sposobem zatkali odpływ dymu i utrudnili dzieło zniszczenia; uratowano dzięki temu około 40 tys. fotografii identyfikacyjnych więźniów. Wycofując się Niemcy podpalili też baraki tzw. Kanady, w których gromadzono rzeczy po zamordowanych. Nie zdołano jednak zniszczyć wszystkich znajdujących się tam ubrań i przedmiotów.

Część materiałów zabrano ze sobą w ślad za wyprowadzanymi więźniami. Niektóre dokumenty ocalały, gdyż więźniowie wykorzystali chaos panujący w tym okresie i ukryli przeznaczone do spalenia akta. 20 stycznia wysadzono w powietrze częściowo rozebrane krematoria II i III i przyległe do nich komory gazowe, zaś 26 stycznia – krematorium V. „Oświęcim został zlikwidowany przed jego wyzwoleniem” – pisała latem 1945 r. Szmaglewska.

 

Wyzwoleni więźniowie, Auschwitz, Polska, 1945 | Archiwum Yad Vashem

 

Obóz bez nadzoru 

Dla kilku tysięcy więźniów pozostałych w Auschwitz zaczynał się wyjątkowy okres załamania się tamtejszych norm i schematów, według których obóz funkcjonował przez lata. Po wyprowadzeniu więźniów z KL Auschwitz straże przestały patrolować jego teren, a więźniowie zostali pozostawieni sami sobie. Jeden z Ocalałych, Jakub Gordon, zeznawał: „przez blisko tydzień byliśmy w obozie zupełnie sami bez żadnego nadzoru”, a jego współwięzień z obozowego szpitala uściślał: „Było bezkrólewie, nie było Niemców. […] Od czasu do czasu widziało się żołnierza niemieckiego”. Wspomnienia o ostatnich dziesięciu dniach funkcjonowania obozu zostały, wkrótce po wojnie, spisane przez Primo Leviego – włoskiego Żyda, więźnia podobozu Auschwitz III Monowitz, który pozostał w obozowym lazarecie z powodu szkarlatyny. Podkreślił on: „w noc ewakuacji [17/18 stycznia 1945 r. – MG] kuchnie obozowe funkcjonowały jeszcze i następnego ranka odbyło się w izbie chorych ostatnie roznoszenie zupy. Instalacja centralnego ogrzewania została bez obsługi […] z każdą godziną temperatura opadała”. Rano po raz ostatni został rozdzielony chleb, a po barakach zrobił obchód funkcjonariusz SS. Wieczorem ostatni Niemcy opuścili teren podobozu, a w nocy część opustoszałych baraków spłonęła, trafiona bombami lotniczymi. Następnego ranka Levi, wraz z dwoma towarzyszami, ruszyli na poszukiwanie piecyka do ogrzewania baraku i żywności. Zaskoczyło ich to, co zobaczyli po wyjściu z baraku: „to co ujrzeliśmy, nie przypominało niczego, co kiedykolwiek w życiu widziałem lub czego opis obił mi się o uszy. Lagier zaledwie przestał żyć, a już się rozkładał. Nigdzie ani wody, ani światła; wydobyte z zawiasów drzwi i okna miotały się na wietrze […] popiół ze zgliszcz unosił się wysoko i daleko. Dzieło zniszczenia, dokonane przez bomby, kontynuowali ludzie, obdarci, wychudli, do szkieletów podobni, chorzy, […] wałęsali się wszędzie”. W obozie pogłębiał się chaos. Więźniowie przeszukiwali i dewastowali, dotąd niedostępne dla szeregowych Häftlingów (niem. więźniów), pomieszczenia takie jak obozową kuchnię czy pokoiki więźniów funkcyjnych. Wiele prac porządkowych, jak na przykład opróżnianie kubłów z fekaliami, nie było wykonywanych, a w obozie zapanował „nieopisany brud”. Należy podkreślić, że tę uwagę zapisał były więzień, który dobrze znał tragiczne warunki higieniczne panujące w przeludnionym obozie, przed jego ewakuacją.

Ten chaos nie oznaczał jednak zupełnej anomii. Levi wspominał, jak przełomowym momentem dla niego była sytuacja, gdzie inni chorzy zdecydowali się oddać mu i jego towarzyszom po kawałku chleba za zorganizowanie piecyka do ogrzania ich wspólnej izby. Pisał: „Jeszcze poprzedniego dnia podobne zdarzenie byłoby nie do pomyślenia. Prawo lagru brzmiało: «Zjedz swój chleb, a jeżeli ci się uda, to i chleb swojego sąsiada», i nie dopuszczało wdzięczności. Był to więc najlepszy dowód, że lagier przestał istnieć. Taki był pierwszy odruch ludzki w naszym zbiorowisku. Myślę, że z tą właśnie chwilą zaczął się dla nas, żyjących, proces powolnego przeobrażania się z Häftlingów z powrotem w ludzi”. Kolejne dni przynosiły więcej przykładów ludzkich zachowań. W barakach więźniowie sami próbowali się zorganizować, by zdobyć dla swojej grupy żywność, znaleźć opał, utrzymać względny porządek czy też w inny sposób poprawić warunki bytowe. Poszczególne grupy prowadziły również ożywioną wymianę barterową towarami, które akurat udało im się zdobyć na terenie obozu, lub poza jego ogrodzeniem, docierając nawet do opuszczonych kwater strażników obozowych. Już 21 stycznia do Birkenau dotarli więźniowie z obozu macierzystego z informacją o zgromadzonych w magazynach SS zapasach żywności, które niezwłocznie zostały splądrowane. Inni więźniowie odkryli kopce z ziemniakami. Zdobyta tam żywność pozwoliła przygotować dość posiłków, by nakarmić również ciężko chorych, niezdolnych do samodzielnego poszukiwania żywności. Mimo tych oznak solidarności warunki w obozie były nadal tragiczne, a zdobyta przez więźniów żywność nie pozwalała odzyskać sił wyczerpanym organizmom.

 

Cisza i hulający wiatr 

W mroźny, wietrzny, sobotni poranek 27 stycznia 1945 r., żołnierze z patrolu 100. Lwowskiej Dywizji Strzeleckiej, wchodzącej w skład 1 Frontu Ukraińskiego Armii Czerwonej weszli na teren Auschwitz III Monowitz. Obóz wydawał im się wymarły. Wiatr przenosił tumany śniegu, co dodatkowo potęgowało wrażenie pustki. Dopiero w baraku szpitalnym natrafili na grupę więźniów, pozostali kryli się nie będąc pewnym kto wkracza na teren kompleksu. Tego samego dnia po południu żołnierze Armii Czerwonej znaleźli się w strefie przyobozowej Auschwitz I oraz Auschwitz II Birkenau. Tam doszło do starć z grupą wycofujących się Niemców. Obie strony poniosły straty, ale ostatecznie Niemcy zostali wyparci. Około godz. 15.00 pierwsi żołnierze Armii Czerwonej weszli na teren Auschwitz I. Podobnie jak w przypadku Monowitz, mieli wrażenie, że wkraczają do kompletnie opuszczonego miejsca. Więźniowie byli albo zbyt słabi, by opuszczać baraki, albo zbyt wystraszeni, że oto wracają Niemcy, a chwilowa wolność zostanie im zaraz odebrana.

Cytowany już Primo Levi wspominał pierwszy patrol sowiecki – czterech jeźdźców konnych, którzy „obok ogrodzenia z drutu kolczastego stanęli i zaczęli się przyglądać, wymieniając krótkie, ciche słowa. Z jakimś dziwnym zakłopotaniem patrzyli na rozkładające się trupy, na porozwalane baraki i na nas, tych niewielu żywych”. Patrzono na nich niczym na czterech mitycznych jeźdźców Apokalipsy, nie wiedząc co dokładnie ze sobą niosą. Czy faktycznie przynosili oni upragnioną wolność? Primo Levi wspominał, że z czasem dominującym odczuciem, obok radości, było śmiertelne zmęczenie, wywołane nagłym rozładowaniem napięcia i koniecznością odreagowania przeżyć obozowych. Jak tłumaczył, przez to zmęczenie „niewielu tylko pobiegło witać wyzwolicieli, nieliczni oddali się modlitwie”.

Zarówno na terenie obozu macierzystego, jak i w pozostałych częściach kompleksu obozowego żywi więźniowie przebywali z ciężko chorymi, dogorywającymi osobami oraz ze zwłokami zmarłych. Wchodzące do Birkenau oddziały Armii Czerwonej znalazły na tym terenie około 5800 więźniów i około 600 ciał zmarłych lub zamordowanych w ostatnich dniach istnienia obozu. Jeszcze gorsza była sytuacja w podobozie Monowitz. Według ustaleń Danuty Czech z 850 więźniów, jacy pozostali w obozie po ewakuacji, do wyzwolenia zmarła jedna czwarta. Ogółem, według lekarza obozowego dr Otto Wolkena, w kompleksie obozowym, do wkroczenia Armii Czerwonej przeżyło około 7600 osób. Ciała zmarłych gromadzono w bloku 11 głównego obozu, a także w kilku dołach wykopanych na terenie Auschwitz II Birkenau. Pod koniec lutego 1945 r. zostały uroczyście pochowane w masowych grobach w pobliżu obozu macierzystego.

 

Zdążyć z pomocą 

W kolejnych dniach do obozu, poza żołnierzami radzieckimi, zaczęli wchodzić Polacy z Oświęcimia, którzy zajęli się myciem i opatrywaniem chorych oraz porządkowaniem terenu obozowego. Większość byłych więźniów wymagała szybkiej pomocy medycznej. Tych, którzy czuli się na siłach, zwalniano niezwłocznie do domów, zaś osoby w ciężkim stanie, wycieńczone głodem i chorobami, zatrzymano w urządzonych na terenie obozu szpitalach polowych kierowanych przez wojsko. Jeden z nich, działał w obozie macierzystym, w murowanych barakach, a drugi na terenie Birkenau. Na początku lutego powstał także szpital Polskiego Czerwonego Krzyża. Na potrzebę doraźnej pomocy wykorzystano wszystko co, udało się na terenie obozu znaleźć: ubrania, koce, a także prycze. Wygłodniałych ludzi musiano powstrzymywać, by nie spożywali nadmiernych ilości jedzenia. Z czasem do Auschwitz I przewożono chorych z pozostałych części kompleksu. Od marca wszyscy pacjenci zostali skupieni na terenie obozu macierzystego. Szacuje się, że ponad 4 tys. byłych więźniów wymagało leczenia. W maju 1945 r. szpital wizytował śledczy Jan Sehn i zanotował: „Wszyscy chorzy są niedożywieni, wychudzeni, większość obłożnie chora pozostaje w łóżkach”, po czym opisywał dokładniej indywidualne przypadki, w tym dorosłe kobiety ważące po około 25 kg przy wzroście 155-160 cm, mimo kilku miesięcy pod opieką medyczną. Jeszcze w czerwcu, w szpitalu umierało 1-2 byłych więźniów tygodniowo. Łącznie, około pięciuset osób zmarło po wyzwoleniu obozu.

Ocalali za ogrodzeniem z drutu kolczastego po wyzwoleniu obozu, Auschwitz, Polska, 1945 | Archiwum Yad Vashem

 

Zbieranie dowodów 

Pierwsze dni i tygodnie po zakończeniu niemieckiej okupacji i oswobodzeniu obozu były ważne także w aspekcie pozyskiwania informacji oraz dowodów popełnianych tam zbrodni. Osoby leczące i opiekujące się byłymi więźniami, jako pierwsze pozyskiwały od nich informacje. W trakcie porządkowania terenu poobozowego znajdowano też pozostawione lub poukrywane dokumenty, zdjęcia i inne przedmioty. W tym czasie wysyłano listy do członków rodzin znajdujących się w różnych krajach, z informacją o losie byłych więźniów, zarówno ocalałych, jak i zmarłych. Stopniowo, z zeznań Ocalałych i analizy odnalezionych na terenie obozu materiałów, wyłaniał się obraz zbrodni, jaka dokonała się na terenie obozu.

Działania śledcze prowadziła Prokuratura I Frontu Ukraińskiego, pod nadzorem Nadzwyczajnej Państwowej Komisji Związku Sowieckiego do Badania Zbrodni Niemiecko-Faszystowskich Agresorów. Ich zadaniem było m.in. przeszukiwanie baraków i innych obiektów po dawnym obozie. Sprawdzano infrastrukturę zagłady – pozostałości krematoriów i dołów, w których spalano zwłoki. Oprócz tego zabezpieczano pozostałe po więźniach rzeczy. W barakach po dawnej Kanadzie natrafiono na ponad 340 tys. ubrań męskich i około 830 tys. kobiecych. Szczególnie szokującym było odkrycie  ogromnych ilości ludzkich włosów, których na terenie poobozowym zabezpieczono ok. 7 ton. W następstwie działań prokuratury wiele dokumentów, które znaleziono w byłym obozie na długie lata trafiło do Związku Sowieckiego. Zaledwie po kilku miesiącach, bo już w maju 1945 r. opublikowany został komunikat z prac komisji. Wskazano w nim, że w obozie śmierć poniosło 4 mln ofiar, nie podawano jednak ich narodowości, a kraje z jakich pochodziły ofiary. Liczba ta przez wiele lat była powielana zarówno w oficjalnym przekazie, edukacji i upamiętnieniach. Dopiero badania z lat osiemdziesiątych XX wieku, prowadzone przez francuskiego badacza i byłego więźnia obozu, Georgesa Wellersa i ich późniejsze uściślenie pióra Franciszka Pipera, pozwoliły na weryfikację tych ustaleń. Ci badacze zrekonstruowali liczbę ofiar w oparciu o dane o deportacjach – – ustalając skąd ruszały transporty do Auschwitz i jak wiele osób się w nich znajdowało. Obecnie przyjmuje się, że w kompleksie obozowym zginęło – w przybliżeniu – 1,1 mln osób, z czego około 90% stanowili Żydzi.

Oddzielnie dochodzenie prowadziła polska Komisja do Badania Zbrodni Niemiecko-Faszystowskich w Oświęcimiu, a z czasem krakowski oddział Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich. To dzięki m.in. pracy jej członków udało się ustalić, że gazowanie więźniów odbywało się przy pomocy cyjanowodoru, wchodzącego w skład Cyklonu B. Członkowie Komisji wykonali też szereg fotografii, dokumentując w ten sposób pozostałości infrastruktury obozowej. Zebrane w trakcie pracy na miejscu materiały, a także zeznania byłych więźniów i świadków, posłużyły później w procesach toczących się przed utworzonym w lutym 1946 r. Najwyższym Trybunałem Narodowym. Najgłośniejszymi z nich były procesy komendanta KL Auschwitz Rudolfa Hößa, który odbywał się Warszawie w 1947 r. oraz 40 członków załogi obozowej, prowadzony w tym samym roku w Krakowie.

 

Rabunek i upamiętnienie 

W pierwszych miesiącach i latach teren poobozowy ulegał stopniowej dewastacji. Na znajdującym się pod kontrolą Sowietów obszarze utworzone zostały dwa obozy przejściowe dla niemieckich jeńców. Oba zlikwidowano do początku 1946 r. Sowieccy żołnierze wykorzystywali dostępne materiały do ich budowy, przekształcając tym samym wygląd i układ baraków. Ponadto zdarzały się przypadki przekopywania okolic krematoriów i dołów spaleniskowych w poszukiwaniu kosztowności. Część majątku ruchomego została spakowana i wywieziona do Związku Sowieckiego.

Także okoliczna ludność miała swój udział w dewastacji terenu poobozowego. Kiedy mieszkańcy pobliskich wsi wracali do gospodarstw, potrzebowali materiałów do odbudowy domów. Wykorzystywano w tym celu drewno z baraków. Zabierano stamtąd co bardziej użyteczne lub wartościowe przedmioty. Niektórzy przybywali na teren kompleksu w poszukiwaniu kosztowności, w tym celu rozkopując miejsca pochówku ciał lub ich szczątków.

Stopniowo, od przełomu lat 1945 i 1946 władze sowieckie przekazywały tereny poobozowe stronie polskiej. Najpierw trafiły pod opiekę Oddziału Wojewódzkiego Tymczasowego Zarządu Państwowego. W tym czasie przeprowadzono tam inwentaryzację budynków. Na początku 1946 r. znalazły się w dyspozycji Ministerstwa Odbudowy, a także Ministerstwa Obrony Narodowej. Wówczas dokonano częściowej rozbiórki baraków, którą wstrzymano w połowie 1946 r., kiedy zdecydowano o potrzebie utworzenia w tym miejscu muzeum i zdecydowano o pozostawieniu części baraków jako eksponaty. W początku następnego roku przedstawiono projekt wystawy, według którego teren obozu miał stanowić “„ dokument historyczny”, świadectwo zbrodni nazistowskich. W siódmą rocznicę pierwszego transportu polskich więźniów do Auschwitz, 14 czerwca 1947 r., otwarto ekspozycję na terenie obozu. Rozpoczął się wówczas trwający wiele lat etap przekształcania tego obszaru w miejsce pamięci.

dr Martyna Grądzka-Rejak

dr Michał Grochowski

 

 

Bibliografia:

Archiwum IPN, Akta sprawy karnej w sprawie Rudolfa Hössa (AIPN, GK, 196)

a) Protokół wizyty w szpitalu, Jan Sehn

b) Zeznanie dr Otto Wolkena

c) Zeznanie Jakuba Gordona

d) Zeznanie Jakuba Wolmana

e) Zeznanie Luigi Ferri

Bartosik Igor, Bunt Sonderkommando 7 października 1944 roku, Oświęcim 2015.

Brugioni Dino A., Poirer Robert G., The Holocaust Revisited: A Retrospective Analysis of the Auschwitz-Birkenau Extermination Complex, “Studies in Intelligence” vol 44, issue 4, 1978.

Czech Danuta, Kalendarz wydarzeń w KL Auschwitz, Oświęcim 1982.

Lachendro Jacek, Auschwitz po wyzwoleniu, Oświęcim 2015.

Levi Primo, Czy to jest człowiek; Rozejm; Pogrążeni i ocaleni, Wołowiec 2024.

Müller Filip, Eyewitness Auschwitz: three years in the gas chambers, New York 1979.

Szmaglewska Seweryna, Dymy nad Birkenau, Warszawa 1972.

Żywulska Krystyna, Przeżyłam Oświęcim, Warszawa 2011.