Palestyna na prawym brzegu Wisły
24 sierpnia 1940 r. Adam Czerniaków, prezes warszawskiego Judenratu, odwiedził rolniczą farmę chaluców (pionierów) działającą na Grochowie. Pracujący na gospodarstwie chłopcy i dziewczęta z dumą pokazywali nową stajnię, dwa konie oraz pożyczoną krowę. Przygotowali też poczęstunek: kanapki i barszcz z ziemniakami a prezes Czerniaków dziękował im za… umożliwienie podróży z Egiptu do Palestyny.
Syjoniści na Grochowie
Wizyta Adama Czernikowa miała miejsce jeszcze przed zamknięciem getta, do czego doszło w listopadzie 1940 r., ale już wtedy sielska i rolnicza atmosfera w kibucu zrobiła wrażenie na gościach przybyłych z centrum Warszawy. Od jesieni 1940 r. kibuc był prawdziwą oazą. Praca na świeżym powietrzu dawała wytchnienie od ciasnoty zamkniętego i przeludnionego getta a uprawa roli, choć ciężka, umożliwiała pozyskanie dodatkowej żywności.
Podziękowanie prezesa Czerniakowa miało ukryty sens. Gospodarstwo było prowadzone przez syjonistów z organizacji He-Chaluc. Ich celem było przygotowanie młodych ludzi do wyjazdu do Palestyny. Przyuczano ich do wykonywania zawodów przydatnych w tworzącym się społeczeństwie przyszłego państwa żydowskiego. W kibucach takich jak Grochów aktywnemu uczeniu się uprawy roli i hodowli towarzyszyły min. kursy hebrajskiego oraz historii i kultury żydowskiej.
Nie chodziło więc tylko o możliwość wyrwania się z Dzielnicy Północnej czy uprawę jarzyn i warzyw, tak potrzebnych warszawskim Żydom podczas okupacji. Pionierzy realizowali także swój plan czynnego przygotowania się do życia w Palestynie a jednocześnie uprawiali szparagi, rabarbar, cebulę, fasolę, kapustę oraz buraki cukrowe i pastewne.
Postępowa farma rolnicza zamiast cmentarza.
Kibuc Grochów o powierzchni łącznej 30 ha powstał w 1919 r. na terenach, które zakupiono jeszcze przed I wojną światową by urządzić tam trzeci (po Bródnie i Woli) żydowski cmentarz w Warszawie. Plan wzbudził opór mieszkańców i ostatecznie nie został zrealizowany. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości gmina wyznaniowa przekazała działki przy obecnej ulicy Grochowskiej organizacji syjonistycznej He-Chaluc. W kibucu młodzi ludzie nie tylko uczyli się pracy i hebrajskiego, który był językiem ich codziennej komunikacji, ale brali też udział w różnych inicjatywach kulturalnych. Podstawą ideologiczną tego ruchu był socjalizm, zatem farma była zorganizowana na zasadzie wspólnotowej komuny. Wypracowane przez kibucników zyski, a nawet paczki otrzymywane z domu trafiały do wspólnej kasy.
Nie wszystkim było łatwo przyjąć tę zasadę. Cwi Berzeli, który wspominał życie w kibucu w latach 30 XX w., opisywał kontrolne poszukiwania „prywatnej” własności przeprowadzane przez członków zarządu. Znajdowano poukrywane chleb, chałki, papierosy lub pieniądze – za złamanie zasady wspólnotowej własności groziło wydalenie z komuny.
Pionierzy na Grochowie.
Oferta He-Chaluc była skierowana do młodych ludzi z miast i miasteczek, głównie robotników, ale do kibucu trafiała młodzież o różnym pochodzeniu społecznym. Ich wybór nie zawsze był akceptowany, zwłaszcza w konserwatywnych rodzinach. O tym, jak trudne były takie decyzje opowiada Cipora Ritow: jedna z jej ciotek poszła na grób dziadka by duch przodka wpłynął na dziewczynę i przerwał opętanie ideami syjonizmu. Nie chodziło jedynie o program polityczny. Trudno było zaakceptować model społeczny, w którym dziewczęta mieszkały pod jednym dachem z mężczyznami, a na polach pracowały w spodniach. Początki działalności farmy były skromne. W latach dwudziestych w kibucu przebywało jednocześnie około dwudziestu pionierów. Natomiast w latach trzydziestych kibucników było już około setki a przed wybuchem II wojny światowej na Gocławiu mieszkało nawet 200 osób. Dosłownie brakowało miejsc w sypialniach i trzeba było się dzielić: nawet po trzy osoby w jednym łóżku. Rozwój kibuców był związany z kryzysem gospodarczym w Polsce, bezrobociem oraz antysemityzmem. Warto wspomnieć, że w 1938 r. na Grochów przyjechała także grupa młodzieży syjonistycznej wydalona z Niemiec.
Szklarnie na miejscu bloków
Siedziba farmy to dzisiejsza ul. Witolińska 43, ale niezmiernie trudno jest teraz odnaleźć ślady po kibucowym gospodarstwie. Tam, gdzie pionierzy zakładali szklarnie i orali pola powstało osiedle bloków Ostrobramska oraz kompleks handlowy King Cross.
Na początku istnienia gospodarstwa pionierzy mieli do dyspozycji jedynie drewniane budynki gospodarcze, a mieszkali w domach wynajmowanych na Grochowie. W połowie 1925 r. powstała ceglana obora, a w 1928 r. rozpoczęto budowę murowanej siedziby z dwoma sypialniami, jadalnią oraz świetlicą. W przybudówkach ulokowano szwalnie i zakład szewski, które wytwarzały ubrania dla członków kolektywu. Pionierzy wprowadzili się tam w 1934 r., a ukończenie prac było możliwe dzięki ofiarności darczyńców takich jak znany warszawski filantrop Henryk Doktorowicz.
Dożynki na blokowisku
Młodzi ludzie trafiający na Grochów najczęściej nie mieli żadnego doświadczenia rolniczego czy nawet ogrodniczego, więc zatrudniano specjalistę agronoma. Dzięki Aronowi Kryńskiemu, który nadzorował gospodarkę kibucu od 1931 r., udało się jednak stworzyć sprawnie działającą farmę. Co ciekawe, sam Aron Kryński nie podzielał poglądów syjonistycznych, był za to świetnym managerem oraz miał wykształcenie rolnicze. To on m.in. wprowadził 8 godzinny dzień pracy. Co uprawiano na Grochowie? Według planu zasiewów na sezon 1934/1935 zaprowadzono uprawy: pomidorów, rabarbaru, lilii i innych kwiatów, szparagów i kalafiorów. Członkowie kolektywu wspominają aż 120 gatunków róż, a wyhodowane kwiaty otrzymywały nawet nagrody na wystawach florystycznych w Warszawie. Uprawiano też łąki (siano), żyto, jęczmień, łubin, ziemniaki, buraki i inne warzywa. Plony sprzedawano na targach oraz na warszawskiej giełdzie warzywnej. Na Grochowie hodowano także zwierzęta: krowy i drób oraz konie, które służyły głownie do prac polowych, ale uczono się także na nich jeździć i organizowano wyścigi. Prawdziwym świętem kibucu były dożynki, na które przyjeżdżało mnóstwo gości. Budowano wówczas wielkie stogi siana, a warzywa układano w fantazyjne wzory.
Czas rozwoju
Lata trzydzieste to okres największego rozkwitu farmy rolniczej na Grochowie i nie chodzi tylko o rośliny z kibucowych pól oraz szklarni. Kwitło życie towarzyskie i kulturalne: piątkowe i sobotnie potańcówki były sławne na całą Warszawę, a chór oraz trupa teatralna dawały przedstawienia także poza kibucem. Na Witolińską przybywali goście z kraju i z zagranicy: przyszła premier Izraela Gołda Meir tańczyła z pionierami horę a Miss Judea Zofia Ołdak fotografowała się z krowami.
Poczatkujący żydowscy rolnicy sporadycznie zwracali się o pomoc do sąsiadów – korzystali z porad gospodarskich czy zatrudniali do pomocy przy żniwach lub wykopkach. Pionierzy pracowali także w działających poza kibucem: garbarni i browarze a czasem na herbatę przychodzili policjanci z XVII komisariatu, na którego terenie znajdowała się farma. Sąsiedzi kupowali też warzywa, kwiaty, mleko i jaja. Z biegiem czasu, i rozwojem żydowskiego gospodarstwa, pytali także o doświadczenia rolnicze zwłaszcza o ziarna nowych odmian wprowadzanych na pola Grochowa.
Czas niepokoju
Druga dekada niepodległości Polski to także okres wzrastającego antysemityzmu, co wpływało na relacje kolektywu pionierów z otoczeniem a żadna z działek położonych wokół kibucu nie należała do żydowskich instytucji lub właścicieli prywatnych. Coraz częściej dochodziło pogróżek pod adresem członków kolektywu: raziło to, że na farmie pracowano w niedzielę oraz fakt, że dziewczęta ubierały się w spodnie. Niejednokrotnie zaczepiano je w dość nachalny sposób, więc rzadko same wychodziły poza teren farmy. Pionierzy zapamiętali pogardliwe określenie „Palestyniec” i obrzucanie kamieniami. Z biegiem czasu dochodziło do coraz poważniejszych napadów, również terrorystycznych z bronią w ręku. W maju 1935 r. napastnicy ostrzelali główny budynek oraz wrzucili do wnętrza bombę. Podczas napadu zginęła członkini kibucu Frida Wołkowyska. Sprawców napadu nie wykryto, a ich ofiara została pochowana na żydowskim cmentarzu przy ul. Okopowej (nagrobek zachował się do dziś). Od tego czasu zaczęto na Grochowie organizować kursy samoobrony a gospodarstwo otrzymało zezwolenie na posiadanie broni, którą noszono także podczas prac polowych.
Rolnicy nie porzucają ziemi
Teren kibucu został zbombardowany we wrześniu 1939 r., a członkowie kolektywu opuścili farmę: ci, który mieli rodziny w okolicy po prostu wrócili do domów. Inni zastosowali się do apelu władz, by ewakuować się z Warszawy na wschód: poszli w kierunku Kowla i Wilna, niektórym udało się nawet przedostać do Palestyny. Kibuc został rozwiązany a Izaak Cukerman, który dotarł na Grochów w poszukiwaniu jedzenia zapisał, że opuszczone i zniszczone w bombardowaniach budynki zostały doszczętnie splądrowane. Jednak chaluce wrócili na farmę i mozolnie odbudowali kibuc. Dokonali tego członkowie młodzieżowej syjonistycznej organizacji Dror, powiązanej z ruchem He-Chaluc, ale do współpracy zaproszono też inne organizacje młodzieżowe. Chodziło nie tylko o produkcję tak potrzebnej w czasie wojny żywności, ale też o stworzenie alternatywy kulturalno-oświatowej dla młodych ludzi, których demoralizowała wojna. Choć nie udało się przywrócić skali przedwojennej działalności, to na wiosnę 1940 r. w gospodarstwie pracowało około 40 pionierów. Pomagali im sympatycy ruchu lobbujący na jego rzecz w strukturach Judenratu, w tym Janusz Korczak. Co prawda Stary Doktor wypomniał pionierom, że na początku wojny opuścili Grochów, a „rolnik, który opuszcza ziemię nie zasługuje na pomoc”. Udało się go jednak przekonać do wsparcia odbudowy farmy.
Kibuc w czasie okupacji
W pierwszym okresie po wznowieniu działalności farmy okupanci odnosili się do całego przedsięwzięcia przychylnie. Ich zainteresowanie bywało nieco uciążliwe dla zainteresowanych. „Popieranie” gospodarstwa na Grochowie polegało na przykład na wydawaniu rozkazów Judenratowi, aby dostarczono farmie dodatkowe zwierzęta hodowlane, co w warunkach wojennych nie było łatwym zadaniem. Ponieważ pionierzy zgłaszali kradzieże, powstał pomysł, by otoczyć ich większą opieką policyjną. W tym przypadku członkowie Judenratu musieli się bardzo postarać by ten plan „pomocy” upadł. Nie chciano zadrażniać stosunków z sąsiadami. Kiedy w listopadzie 1940 r. zamknięto warszawskie getto, pionierom początkowo zabroniono mieszkania na prawym brzegu Wisły. Decyzję tę udało się cofnąć.
Sytuacja kibucu zmieniła się w 1941 r. Gospodarstwo dostało wtedy nowego zarządcę, z którym stosunki nie układały się dobrze. Nie pozwalał Żydom pracującym na farmie na dożywianie się wyhodowanymi płodami rolnymi, a w 1942 r. nakazał im opuścić farmę i powrócić do getta.
Zaginione archiwum
Kibuc był jednym z najważniejszych miejsc żydowskiej konspiracji: korzystały zeń łączniczki utrzymujące kontakty między głównymi miastami Generalnego Gubernatorstwa. Z kolektywem rolniczym na Grochowie byli związani późniejsi liderzy powstania w getcie tacy jak Cywia Lubetkin, Izaak „Antek” Cukerman oraz Mordechaj Anielewicz.
Po upadku powstania w 1943 r. na teren kibuca przedostawali się powstańcy szukając tymczasowego schronienia. Izaak Cukerman ukrył tam nawet wojenne archiwum organizacji Dror oraz utwory poety i dramaturga Izaaka Kacenelsona. Zakopanych dokumentów nie udało się po wojnie odnaleźć. Polski stróż zastany przez Cukermana na miejscu w 1945 r. twierdził, że wykopali je żołnierze Armii Czerwonej. Po zakończeniu wojny próbowano odtworzyć kibuc Grochów. Nie udało się to w Warszawie. Jednak na Dolnym Śląsku w okolicach Korfantowa powstało żydowskie gospodarstwo rolne noszące nazwę „Grochów”
Kibuc Grochów w starym kinie
Spacer śladami pionierów z Grochowa nie jest łatwy, ponieważ teren dawnej farmy rolniczej zmienił się nie do poznania. Na stronie internetowej Stowarzyszenia Imienia Szymona An-skiego można odnaleźć pracowicie zestawiony plan kibucu z naniesieniem lokalizacji zabudowań oraz miejsc wykonania archiwalnych fotografii. Dawne zdjęcia utrwaliły podobizny uśmiechniętych chaluców wykonujących prace gospodarcze i piękne plony, można więc próbować wyobrazić sobie szklarnie na miejscu dzisiejszych bloków i parkingów. Kibuc na Grochowie zagrał też w filmie, ponieważ w latach 30. XX w. część terenu została wynajęta producentowi hitów kina jidysz Józefowi Greenowi. Powstało wtedy miasteczko filmowe ze scenografiami przywołującymi malownicze sztetle, w których nagrywano spore fragmenty „Błazna purymowego” (1937 r.).
Wspomnienia o żydowskim gospodarstwie rolniczym przechowują także stropy przedwojennych grochowskich kamienic. Jeden z budynków na farmie wynajęto przedsiębiorstwu Kleina, które zajmowało się wyplataniem wielkich mat trzcinowych wykorzystywanych w budownictwie. Trzcinowe maty zasypane pisakiem stanowiły wypełnienie sufitu. Taką technologię zastosowano na przykład przy budowie kamienicy przy ul. Czapelskiej 44. Kiedy w 2010 r. na posesji prowadzono prace remontowe, których opis można odnaleźć w książce „Ruda, córka Cwiego. Historia Żydów na warszawskiej Pradze” autorstwa Adama Dylewskiego, nadzorujący prace majster widząc odsłoniętą w suficie plecioną matę stwierdził – „Typowa żydowska robota”.
Agnieszka Kuś
W tekście wykorzystano materiały ze strony Stowarzyszenia Imienia Szymona An-skiego (www.anski.org)