„Mord na Chłodnej” – śmierć Franciszka Raszei

Do mieszkania wdarli się esesmani i zamordowali wszystkich

„Z Warszawy dochodzą wiadomości o częściowej likwidacji ghetta, od 21-27.7, wywieziono około 32 tys. ludzi. – informował 6 sierpnia 1942 r. „Biuletyn Informacyjny małopolski” (r. I, nr 22, s. 3), lokalne wydanie tygodnika publikowanego przez Polskie Państwo Podziemne – Całe domy są likwidowane na chybił trafił, przyczym [sic] słabszych zabija się na miejscu, resztę kieruje się do pociągów transportowych. SS-mani, szaulisi i Łotysze gospodarują w otoczonym kordonem ghecie [sic], strzelają po ulicach z karabinów masz.[ynowych] i grabią co się da. Notowano wypadek zabicia dwóch lekarzy polskich, a to dr Raszeję, prof. U[niwersytetu] Poznańskiego, oraz dr Pollaka, będących przypadkowo na miejscu. Rodzinom zamordowanych posłano nazajutrz wyrazy… ubolewania z powodu ‘omyłki’. Pociągi z eksportowanymi są kierowane do Bełżca, celem masowego tracenia żydów [sic]”.

Opisany powyżej mord, dokonany przez niemieckich okupantów u początku akcji wywózek ludności getta do obozu zagłady w Treblince (tzw. Wielkiej Akcji, niem. Grossaktion), odbił się szerokim echem w getcie warszawskim i poza nim. Poświadczają to – sumiennie zebrane przez Nawojkę Cieślińską – świadectwa spisane zarówno w dniach i tygodniach następujących po tym zdarzeniu, jak i już po zakończeniu wojny.

W opracowaniu sporządzonym prawdopodobnie dla Podziemnego Archiwum Getta (tzw. Archiwum Ringelbluma), a znanym pod tytułem „Ostatnim etapem przesiedlenia jest śmierć”, donoszono lakonicznie, że 21 lipca: „Kilka trupów na Chłodnej zastrzelonych w biały dzień […] dało znać, że rozmiar obecnej akcji przewyższa jednak poprzednie.” Z kolei w dzienniku, którego autorstwo przypisuje się Lejzorowi Czarnobrodzie, czytamy: „wydaje się [, że] pod num[erem] 24 przy chorym lekarzu zebrało się konsylium pod kierownictwem znakomitego prof[esora] z Poznania, dr. Rasze[i], chrześcijanina. Bandyci wszystkich, nie wyłączając chorego lekarza, zabili na miejscu”. Więcej szczegółów podał w swoim dzienniku Jechiel Górny: „Wczoraj, 21 lipca [1942r.], do chorego na Chłodnej 26 na konsylium został wezwany prof. dr Szaja [winno być: Raszeja] (chrześcijanin), który przyjechał legalnie z przepustką. Profesor Szaja chciał wykorzystać okazję i spotkać się ze swoim przyjacielem, dr. Pollakiem, konwertytą, przy Grzybowskiej 37. Kiedy lekarze byli u chorego, do mieszkania weszło gestapo i zamordowało wszystkich, w liczbie 7 osób. Również chrześcijańskiego profesora”.

 

Kolejne opisy tego tragicznego zdarzenia odnajdujemy w tekstach pisanych już w znaczącym czasowym od niego oddaleniu. Policjant z getta Stanisław Gombiński (Jan Mawult) tak przedstawia je we wspomnieniach spisanych kilkanaście miesięcy później, gdy ukrywał się po tzw. stronie aryjskiej: „21 [lipca 1942 r.] znów wstrząs, auta podjechały pod dwa domy na parzystej stronie Chłodnej, niedaleko Żelaznej. SS-mani wtargnęli do kilku mieszkań, zabili bez słowa, bez pytania, bez powodu pierwszych lepszych kilkunastu mężczyzn. Tragicznym zbiegiem okoliczności wśród zabitych znajduje się wybitny lekarz dr Raszeja, b[yły] profesor Uniwersytetu Poznańskiego, Aryjczyk, który przybył do ghetta na konsylium najzupełniej legalnie, zaopatrzony w formalną przepustkę”.

Z kolei Władysław Szpilman w wydanej rok po wojnie książce-wspomnieniach „Śmierć miasta” (w kolejnych wydaniach znanej jako „Pianista”) zapisał: „[t]ego samego dnia [we wtorek, 21 lipca?] doszło po południu do incydentu, który wstrząsnął całą Warszawą po obu stronach muru: znany polski chirurg, znakomitość w swojej dziedzinie, doktor Raszeja, profesor Uniwersytetu Poznańskiego, został poproszony do getta w celu przeprowadzenia ciężkiej operacji. Jak zwykle w takich przypadkach, otrzymał przy wejściu od komendantury niemieckiej policji przepustkę, ale gdy był już na miejscu i przystępował do zabiegu, do mieszkania wtargnęli SS-mani, zastrzelili leżącego w narkozie na stole operacyjnym pacjenta, następnie chirurga i w końcu wszystkich przebywających w domu lokatorów”.

Podobnie zbrodnię tę wspominał w wydanej również w 1946 r. „Historii jednego życia” prof. Ludwik Hirszfeld, wybitny bakteriolog i immunolog, przewodniczący gettowej Rady Zdrowia, powołanej przez Judenrat: „Od 20 lipca 1942 roku morderstwa zaczęły się mnożyć, 21 lipca dokonano ich na przykład przy ul. Chłodnej 26. Według ich mieszkańców powietrze pachniało rzeźnią. Klatka schodowa była zalana krwią ludzką. Wówczas zginął świętej pamięci profesor Raszeja. Był wezwany do chorego, posiadał legalną przepustkę. Obecni byli jego były asystent doktor Kazimierz Pollak, pielęgniarka i krewni. Do mieszkania wdarli się esesmani i zamordowali wszystkich”.

Mord ten zapisał się więc bardzo silnie w pamięci więźniów i obserwatorów getta, jednak w różny sposób: pamiętano różne dni – 21 lub 22 lipca, zawsze jednak, że był to moment początku Wielkiej Akcji; pamiętano zawsze tę samą ul. Chłodną po stronie parzystej, lecz różne numery domów – 18, 20, 24 lub 26; zapamiętano wreszcie różną liczbę i tożsamość ofiar – od kilku do nawet kilkunastu, lecz zawsze wymieniano wśród nich dr Raszeję.

Badacze sprawy wyrażali przekonanie, że pacjentem w tym feralnym dniu – a wskazywano najczęściej 21 lipca – był przedwojenny zamożny antykwariusz sztuką Abe Gutnajer. Ostatnio jednak Nawojka Cieślińska, wykorzystując dodatkowe źródła, przekonywująco dowodziła, że mord dokonał się rankiem 22 lipca. Pacjentem był zapewne antykwariusz pochodzący z Lwowa – dr Albert Schulberg, który być może miał w warszawskim getcie „ciche” przyzwolenie (kupione niewątpliwie sowitymi łapówkami) na skup kosztowności. W fatalnym momencie obecny był zapewne inny antykwariusz – o nazwisku Gutnajer, jednak nie Abe (który być może zmarł wcześniej w getcie), lecz jego starszy i nieco mniej rozpoznawalny na rynku antykwarskim brat – Bernard. Możliwe, ze zjawił się on u Schulberga w celu sprzedaży precjozów w momencie jakiejś konsultacji lub zabiegu. Wszyscy trzej na pewno stali się ofiarami głośnego mordu, który tak szerokim echem odbił się w getcie u zarania Wielkiej Akcji. Gdy ta nabrała tempa, szczegóły zdarzenia poczęły się zacierać w zbiorowej pamięci więźniów getta, przyćmione chaosem i grozą wywózek, z którymi związane były dziesiątki kolejnych brutalnych mordów w domach, na podwórzach i ulicach getta.

„Otaczał go powszechny szacunek ze strony personelu szpitala, lekarzy i chorych”

We wszystkich relacjach z „mordu na Chłodnej” podaje się nazwisko ofiary uznawanej za najbardziej prominentną – polskiego lekarza, profesora uniwersyteckiego, który z fatalnym czasie i miejscu znalazł się w getcie.

Franciszek Paweł Raszeja urodził się 2 kwietnia 1896 r. w Chełmnie, które znajdowało się wówczas w Cesarstwie Niemieckim i nosiło nazwę Culm. Był jednym z piątki dzieci Ignacego Raszei i Julianny; miał trzech braci: Maksymiliana, Leona, Alojzego oraz siostrę Walerię. W Chełmnie uczęszczał do gimnazjum klasycznego. Już od wczesnej młodości był chłonny wiedzy, należał do tajnej organizacji młodzieżowej Towarzystwa Tomasza Zana. Egzamin maturalny złożył w sierpniu 1914 r. Po wybuchu I wojny światowej został powołany do armii niemieckiej i wysłany na front wschodni. W bitwie nad Rawką dostał się do niewoli rosyjskiej, przebywał w obozie jenieckim w Taszkiencie i na Uralu, skąd uciekł dopiero po wybuchu rewolucji marcowej 1917 r. i po licznych perypetiach dotarł w rodzinne strony. Po powrocie z niewoli ciężko chorował.

W maju roku 1918 rozpoczął studia w Berlinie. Początkowo wybrał filologię, jednak kilka miesięcy później zdecydował się na medycynę. W lutym 1919 r. przeniósł się do niemieckiego Monastyru (Münster). Tam, rok później, złożył pierwsze egzaminy. W lecie 1920 r. powrócił już do odrodzonej Polski. Uczestniczył w wojnie polsko-bolszewickiej, służąc jako podchorąży w oddziale sanitarnym. Jesienią 1920 r. wznowił studia medyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim, a po dwóch latach przeniósł się na Uniwersytet Poznański, gdzie 28 września 1923 r. otrzymał dyplom doktora wszech nauk lekarskich.

Dwa miesiące później dr Raszeja został asystentem Kliniki Ortopedycznej UP, którą kierował wybitny lekarz prof. Ireneusz Wierzejewski, nazywany często ojcem polskiej ortopedii. Tam Franciszek Raszeja zdobywał doświadczenie zawodowe. We wrześniu 1931 r. dr Franciszek Raszeja został dyrektorem Szpitala Ubezpieczalni Społecznej w Swarzędzu. Placówka ta dysponowała 40 łóżkami oraz nowoczesną salą operacyjną, pracowniami diagnostycznymi i pomieszczeniami do terapii fizykalnej. Raszeja wprowadzał w Swarzędzu nowoczesne metody leczenia, w których dużą rolę odgrywała fizykoterapia. W nawale pracy dr Raszeja nie zaniedbywał prowadzenia badań nad patologią i fizjologią stawów.

Pracując jeszcze w poznańskiej klinice, dr Raszeja opublikował swoje pierwsze artykuły dotyczące schorzeń układu kostnego. Ukazały się one m.in. na łamach „Polskiego Przeglądu Chirurgicznego” i „Polskiej Gazety Lekarskiej”. W kolejnych latach ogłosił ok. 50 publikacji naukowych (w czasopismach krajowych oraz francuskich i niemieckich), dotyczących ortopedii ze szczególnym uwzględnieniem fizjologii i patologii stawów. Od 1926 r. prowadził też wykłady dla studentów z zakresu masażu i gimnastyki leczniczej.

10 listopada 1928 r. prof. Wierzejewski wraz z kilkoma innymi lekarzami, w tym Franciszkiem Raszeją, założył Polskie Towarzystwo Ortopedyczne, jedno z najstarszych na świecie. Zgodnie z intencją założycieli, Towarzystwo miało łączyć wszystkich lekarzy interesujących się ortopedią i służyć podnoszeniu kwalifikacji oraz wiedzy w zakresie tej gałęzi medycyny. Najważniejszym celem Towarzystwa było otoczenie właściwą opieką osób niepełnosprawnych na skutek wypadków czy chorób kończyn dolnych. 17 listopada odbył się pierwszy zjazd Towarzystwa, w przeddzień którego ukazał się inauguracyjny zeszyt „Chirurgii Narządów Ruchu i Ortopedii Polskiej” – oficjalnego wydawnictwa naukowego  Towarzystwa. Z czasem redaktorem pisma został dr Raszeja. W 1931 r. Franciszek Raszeja habilitował się, a pięć lat później uzyskał tytuł profesorski.

Prof. Raszeja, jak niemal wszyscy poznańscy lekarze, był członkiem Związku Lekarzy Państwa Polskiego, który skupiał w latach 30. XX w. blisko połowę wszystkich medyków w kraju. Zadaniem związku była organizacja współpracy lekarzy oraz obrona ich interesów zawodowych, a także troska o etykę zawodu. Od początku swego istnienia ZLPP był politycznie związany ze środowiskiem Narodowej Demokracji i propagował walkę z „zażydzeniem stanu lekarskiego”. W 1937 r. zatwierdzono nowe brzmienie statutu. Odtąd członkiem związku mógł być „lekarz, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej, chrześcijanin z urodzenia”. Nie wszyscy poparli wprowadzenie zapisu dyskryminującego Żydów. Doprowadziło to do rozłamu wewnątrz organizacji. Mimo przynależności do ZLPP w grudniu 1937 r., wraz z dziesięcioma innymi naukowcami z Uniwersytetu Poznańskiego, prof. Raszeja podpisał protest przeciwko tzw. gettu ławkowemu, czyli obowiązkowi zajmowania wyznaczonych ławek przez żydowskich studentów. W wydanym 23 grudnia 1937 r. „Robotniku” ukazał się na pierwszej stronie krótki artykuł pt. W obronie kultury polskiej, w którym napisano: „Jesteśmy przeciwni wszelkim dążeniom do ograniczania praw ze względów wyznaniowych, narodowościowych czy rasowych […]. W poczuciu współodpowiedzialności za to, żeśmy nie zdołali zapobiec stanowi, który panuje obecnie w większości polskich szkół akademickich stwierdzamy, że stan ten uważamy za ciężką krzywdę dla kultury polskiej i wielkie niebezpieczeństwo dla jej przyszłego rozwoju”. Pod tekstem widnieją podpisy 54 wykładowców uniwersyteckich z Poznania, Warszawy i Wilna, w tym podpis prof. Raszei.

Pod koniec sierpnia 1939 r. prof. Raszeja najprawdopodobniej został zmobilizowany i wyznaczony na stanowisko komendanta Szpitala Wojskowego w Łodzi. Zgodnie z planami mobilizacyjnymi niemal wszyscy członkowie personelu tego szpitala rozkazem mobilizacyjnym Naczelnego Dowództwa zostali odwołani z Warszawy, z przydziałem do jednostek polowych oraz do organizowania strefy ewakuacyjnej na wschodnich terenach Polski. Część rannych pacjentów ewakuowano improwizowanymi pociągami sanitarnymi do Kowla, wkrótce zajętego przez Sowietów. Właśnie tam trafił prof. Raszeja. Na miejscu objął funkcję komendanta szpitala wojskowego zorganizowanego w jednej z tamtejszych szkół. W listopadzie 1939 r. Raszeja, cieszący się poważaniem wśród społeczności żydowskiej dzięki swojej przedwojennej postawie, został ostrzeżony przez właściciela domu, w którym mieszkał, żydowskiego krawca, że Sowieci planują likwidację szpitala i wywózkę jego pracowników w głąb ZSRR. Profesor wraz z rodziną niezwłocznie spakowali się i w nocy dotarli furmanką do Bugu. Łodzią przeprawili się na drugą stronę. Kolejną furmanką dotarli do Warszawy. Zamieszkali początkowo u matki Stanisławy Raszejowej przy ul. Śniadeckich 11, potem w mieszkaniu przy ul. Rozbrat 9. Tam też Profesor prowadził prywatną praktykę. Należy dodać, że we wrześniu 1939 r. zginęli dwaj bracia Franciszka: ks. Maksymilian Raszeja został zamordowany w ramach akcji AB w Tczewie, zaś Leon Raszeja, pełniący obowiązki prezydenta Torunia, zginął podczas nalotu na ratusz w Lublinie.

 

W grudniu 1939 r. Franciszek Raszeja został skierowany do pracy w warszawskim Oddziale Chirurgicznym Szpitala PCK przy ul. Smolnej, gdzie miał pełnić funkcję ordynatora. Tam uruchomił 30-łóżkowy pododdział ortopedyczny, prowadził też zajęcia dydaktyczne i ćwiczenia ze studentami Tajnego Uniwersytetu Warszawskiego. Pomimo warunków wojny i okupacji prof. Raszeja nie przerwał pracy naukowo-badawczej. Zajmował się złamaniami kości skokowej i szyjki kości udowej, procesami biologicznymi towarzyszącymi powstawaniu wzrostu kostnego, różnicowaniem guzów kości oraz przewlekłych schorzeń stawu kolanowego, fizjologią i patologią tego stawu, a zwłaszcza łękotek. Jak podkreślali jego znajomi, cieszyło go, że może przebywać w kraju i tu pracować, a nie jest zmuszony być na emigracji.

Od 1941 r. prof. Raszeja kierował również Poradnią Gruźlicy Kostno-Stawowej w Ośrodku Zdrowia i Opieki m. Warszawy. Z przychodni tej korzystała w dużym stopniu uboga ludność. Jeden z pacjentów z tego okresu  wspominał Profesora: „Pamiętam jego wysoką, silną męską postać. Twarz miał zawsze poważną, nie widziałem u niego uśmiechu, ale czuło się, że cieszył się, gdy widzi u pacjenta poprawę. Oczy miał czarne, włosy ciemne, przerzedzone, ręce duże, silne. Otaczał go powszechny szacunek ze strony personelu szpitala, lekarzy i chorych”.

W tym samym czasie Franciszek Raszeja uzyskał upoważnienie Tajnego Komitetu Porozumiewawczego Lekarzy Demokratów i Socjalistów do utrzymywania kontaktu z władzami i organizacjami żydowskimi w getcie, gdzie udawał się na konsultacje lekarskie. Utworzył również nielegalną stację krwiodawstwa dla Żydów, współpracując ściśle z prof. Ludwikiem Hirszfeldem. Krew dla tego ośrodka, oddawana m.in. przez młodzież tajnie studiującą, trafiała do warszawskiego getta. Ta aktywność stała się źródłem tragedii 22 lipca 1942 r. Według niektórych przekazów prof. Raszeja miał chorego operować, a zapytany przez Niemców, czy wie, że operuje Żyda, odpowiedział, że jest mu wszystko jedno, kto jest jego pacjentem. To mogło m.in. sprowokować mord: Raszeja został zamordowany dwoma strzałami w głowę. Jego ciało dnia następnego znalezione zostało w masowym grobie na cmentarzu żydowskim przy ul. Okopowej. Rozpoznano je przede wszystkim po zawartości w kieszeni, w której znajdowały się rentgenowskie mikroklisze o charakterze ortopedycznym. Franciszka Raszeję pochowano na cmentarzu Stare Powązki (kwatera 108-6-6).

Prof. Raszeja został odznaczony pośmiertnie – Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta (1957 r.). Jego imię nosi Szpital Miejski w Poznaniu przy ul. Mickiewicza (od 1953 r.), jedna z ulic w Warszawie w dzielnicy Wola (od 1961 r.), a także osiedle w Chełmnie. 11 kwietnia 2000 r. Instytut Jad Waszem pośmiertnie uhonorował prof. Raszeję tytułem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata. Uroczyste wręczenie medalu jego potomkom odbyło się 25 lutego 2001 r. w siedzibie gminy żydowskiej w Poznaniu.