Legendarny wódz unterweltu. Opowieść o Pinie Finklu ps. „Pika”
Mówiono, że to on miał wywiesić flagi polską i żydowską nad walczącym gettem. Inni widzieli go jak ubrany w mundur esesmana wciągał Niemców w pułapki. Niewiele informacji o przywódcy bojowej grupy szmuglerskiej – Pinie Finklu ps. „Pika” – można uznać za pewne. Niewątpliwie jednak był postacią nietuzinkową.
Tuż przed powstaniem w getcie warszawskim coraz śmielej poczynały sobie różne grupy zbrojne. Poza Żydowską Organizacją Bojową i Żydowskim Związkiem Wojskowym funkcjonowały też mniejsze organizacje. Jedną z nich zawiązali szmuglerzy, wywodzący się z żydowskiego unterweltu, czyli przestępczego półświatka. Operowali na północy dzielnicy zamkniętej, w rejonie Placu Muranowskiego. Biada tym, którzy wpadli w ich ręce. W marcu 1943 r. – według relacji młodego bojowca Jakuba Smakowskiego ps. „Czarny Julek” – mieli pojmać sześciu szabrowników z „aryjskiej” strony, żerujących w na wpół opustoszałym getcie. Według jego narracji mężczyzn rozbrojono, odebrano im dokumenty i zastrzelono, a ich ciała wrzucono do piwnicy domu przy ul. Muranowskiej 17. Brak innych źródeł utrudnia krytyczną analizę tej relacji, choć przyznać należy, że odgłosy strzelaniny zapewne zwróciłyby uwagę postronnych świadków.
Zresztą grupa miała sobie również pozwalać na bardziej śmiałe akcje – mordowali żołnierzy okupanta, którzy nierozważnie zapuścili się samotnie za mur. Wspominał o tym autor anonimowej relacji o zdarzeniu z 13 marca 1943 r., która zachowała się w archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego:
„Pojedynczy niemieccy żołnierze, którzy wchodzili do getta, by jak za dawnych dobrych czasów obejrzeć «ogród zoologiczny» (dzielnicę żydowską – red.) i aby zrobić zdjęcia dla swoich dziewcząt, zniknęli na zawsze. Znam wypadek, kiedy na Muranowskiej ulicy niemiecki lotnik wciągnięty podstępem do jakiegoś domu został tam, dosłownie, pokrojony żyletką przez grupę szmuglerów”.
Choć rzeczywiście takie akcje spotykałyby się z reakcją okupanta, przez co jeszcze trudniej uznać je za prawdopodobne. Przywódcą tych bezwzględnych i zuchwałych przemytników miał być Pinia Finkiel ps. „Pika”. Chociaż jego imię przewija się w wielu relacjach z getta, to do ich zawartości należy podchodzić ostrożnie.
Wysoki blondyn z Pańskiej
Z relacji Smakowskiego wynika, że Pinia był synem handlarza przyborami krawieckimi, niejakiego Szmula Finkla. Jego zakład lub mieszkanie figuruje w książce telefonicznej z 1930 r. pod adresem Pańska 36. Poza tym o rodzinie naszego bohatera mamy niewiele informacji. „Czarny Julek” twierdził, że „Pik” miał dwóch braci. Pierwszego z nich, Kubę, określał jako „wyrzutka”, który miał służyć w Żydowskiej Służbie Porządkowej. Nie jest to jednak potwierdzona informacja. Drugi, Dawid, był więźniem KL Auschwitz, przeżył wojnę, by potem znaleźć się w Łodzi.
Dawid Handwohl – szmugler z bandy „Pika”, który za mury getta trafił z Czerniakowa – pozostawił nam jedyny opis wyglądu Finkla. Wynika z niego, że był on „przystojnym blondynem”. Do tego wysokim, bo mierzącym około 190 cm.
Kiedy się urodził? Tego również nie wiadomo. Można jedynie spekulować, że najpewniej w czasie wojny miał pomiędzy 20 a 30 lat – jak większość najaktywniejszych jednostek w gettowym ruchu oporu.
Nie mamy żadnych informacji na temat tego, co robił przed wrześniem 1939 r. Wojna mogła zastać go jeszcze jako ucznia albo pracownika rodzinnej firmy. Jednak zważywszy na późniejsze kontakty z osobami z półświatka, „Pik” mógł równie dobrze być zaangażowany w jakiś nielegalny proceder. Nie byłoby to niczym nadzwyczajnym. Ta część Woli należała do najbardziej „nasyconych” kryminalistami części przedwojennej Warszawy. Na okrytej złą sławą Krochmalnej aż roiło się od złodziejskich melin. Jak podaje historyk Mateusz Rodak, tylko pomiędzy numerami 5 a 15 znajdowało się ich kilkanaście. Z kolei na Pańskiej – ulicy, na której Finkiel się wychował – funkcjonowało około 30 domów publicznych, czyli mniej więcej 10 proc. wszystkich, jakie działały wówczas w stolicy.
Poszlaką wspierającą tę tezę jest fakt, że podczas okupacji członkiem grupy „Pika” był niejaki „Krzywonos” (Ele Frydman?) – przestępca powiązany z Romanem Kowalskim, „królem złodziejaszków” z Woli. Jeśli znali się sprzed wojny, to wielce prawdopodobne jest, że razem zaangażowani byli w jakieś ciemne interesy.
Co więcej, Dawid Płoński ps. „Jurek”, jeden z powstańców z getta, określał Finkla jednoznacznie jako przedstawiciela półświatka.
Jednak czy opinia ta określała środowisko, z którego wywodził się „Pik”? Czy w ów światek szmuglerów-kryminalistów pchnęły go dopiero dramatyczne warunki walki o przetrwanie w getcie? Tego już nigdy zapewne się nie dowiemy.

Chlodna 43, Wronia 56, Krochmalna 64 | Archiwum Panstwowe
Grupa z Placu Muranowskiego
Nie mamy również pewności, kiedy zawiązała się grupa „Pika”. Wspomniany już 19-letni Jakub Smakowski, autor najważniejszej relacji na temat grupy szmuglerów, dołączył do niej dopiero po wielkiej akcji wysiedleńczej z getta warszawskiego do obozu zagłady w Treblince, czyli najpewniej późną jesienią 1942 r. Nie ulega natomiast wątpliwości, że podkomendni Finkla należeli do przemytniczych weteranów, którzy przez lata okupacji parali się przemytem żywności do getta. Jednym z nich był na przykład niejaki Mojsze „Kulas”. Jego brat, Baruch Caban, prowadził w domu na Miłej 27 nielegalną jatkę. Sprzedawał w niej mięso pozyskiwane z koni (wozy wjeżdżały za mur ciągnięte przez dwa konie, a wyjeżdżały z jednym).
Gdzieś na przełomie 1942/43 roku szmuglerzy „Piki” – jak podają Smakowski i Handwohl – zaczęli przemycać do getta również broń. Do ich kontrahentów należał między innymi wspomniany Roman Kowalski. Ów kryminalista miał dostęp do powrześniowej broni zakopanej na terenie Szpitala Wolskiego. Poza tym jego ludzie, głównie małoletni kieszonkowcy, wykradali pistolety nieuważnym żołnierzom Wehrmachtu. W relacji Kowalskiego, znajdującej się w zbiorach ŻIH, możemy wyczytać, że militaria trafiały do getta trzema drogami: bądź Kowalski przerzucał je w wydrążonych bochenkach chleba przez mur na odcinku ulicy Muranowskiej; bądź wysyłał je przez szmuglerski tunel biegnący z kamienicy przy Muranowskiej 6, po stronie „aryjskiej”, do domu przy Muranowskiej 7 w getcie; bądź transportowano ją kanałami od strony zachodniej. Łącznikiem w tych transakcjach miał być Ele Frydman, którego można identyfikować jako członka grupy „Pika” o pseudonimie „Krzywonos”. Obaj utrzymywali ze sobą łączność telefoniczną. To właśnie Frydman miał zapoznać Kowalskiego z „Rudym Pawłem” (Pinie/Pawłem Besztymtem?), jednym z konspiratorów z Żydowskiego Związku Wojskowego, rewizjonistycznej organizacji zbrojnej w getcie. Potem wolski kryminalista miał dostarczać broń również ŻZW. Zresztą wiele wskazuje, że szmuglerzy „Piki” blisko współpracowali z rewizjonistami, chociażby z racji operowania w tej samej części getta, czyli w okolicach Placu Muranowskiego.
Grupa „Piki” miała liczyć kilkadziesiąt osób. Smakowski wskazywał, że w powstaniu w getcie Finkiel dowodził 75-osobowym oddziałem. Dzięki niemu dla potomności przetrwało kilka barwnych pseudonimów bojowców-szmuglerów. Poza wspomnianymi już postaciami, wymienił Szlojme z Pragi, Kubę z Nalewek 33, „Abrahama”, „Konrada”, „Karalucha” i „Mangela”. Tuż przed powstaniem w getcie ich melina miała znajdować się w jednym z domów na Nalewkach.
Według Smakowskiego zbrojny debiut szmuglerów nastąpił 28 stycznia 1943 r., czyli tydzień po pierwszym wystąpieniu ŻOB przeciwko Niemcom. „Pik” i spółka mieli wówczas zabić dwóch werkszuców (strażników fabrycznych). Potem występowali również przeciwko „aryjskim” szabrownikom, a także konfidentom.
Człowiek w mundurze SS
Szmuglerzy „Pika” od pierwszych godzin mieli brać udział w powstaniu w getcie. Smakowski – do którego relacji badacze zalecają podchodzić z daleko posuniętą ostrożnością i krytycyzmem – twierdził, że 19 kwietnia szmuglerzy zostali rozlokowani na pozycjach na Miłej 28 i 29, gdzie od poranka tego dnia toczyły się boje z Niemcami, a także na Wałowej, Franciszkańskiej i Muranowskiej. Dodawał, że „Pika” był „umundurowany jak esesman, a my (powstańcy – red.) jak Łotysze”. Być może Smakowski połączył narracje o grupie „Piki” i bojowcach ŻOB w jedną opowieść. Pierwsza komenda ŻOB mieściła się właśnie przy ul. Miłej 29.
Drugiego dnia powstania, 20 kwietnia, Niemcy uderzyli na podkomendnych Finkla. „O 10 do getta wjechały czołgi. Jeden z nich dojechał do naszego domu (Miła 29 – red.) i zaczął go ostrzeliwać. Uciekaliśmy przez dach do innych domów. Prawie połowa chłopców zostaje zabita, gdy staliśmy przy oknach. Do końca strzelali do Niemców. Zginęli jak bohaterowie” – relacjonował „Czarny Julek”.
Dalej Smakowski z ocalałymi kompanami przeniósł się do pobliskiego domu na Zamenhofa 44, a potem na plac Muranowski. Tam bowiem, w domach przy Nalewkach 42/Muranowskiej 17 mieścił się powstańczy sztab grupy „Piki”. Bojowcy mogli odetchnąć. Patrzyli na to, co działo się na północnej stronie placu, gdzie Niemcy „wykurzyli” powstańców ŻZW z ich kwatery głównej przy Muranowskiej 7/9. Znów oddajmy głos „Czarnemu Julkowi”:
„Leżeliśmy na podeście schodów czwartego piętra i obserwowaliśmy, co będzie dalej. Niemcy kontynuowali swoją akcję. Wyciągali ludzi z domów i z bunkrów, wyprowadzali na plac Muranowski, rewidowali i odprowadzali na Umschlagplatz”.
Prawdopodobnie kolejne dwa dni, do 22 kwietnia, ludzie Finkla bronili budynku przy Nalewkach 42. Według Smakowskiego to na jego dachu, a nie na Muranowskiej 7/9, miały od początku powstania powiewać dwie słynne flagi – polska i żydowska. Roman Kowalski twierdził wręcz, że sztandary wywiesił osobiście „Pika”.

Plac Muranowski w warszawskim getcie. W tle budynki o adresach Plac Muranowski 15-i 17 | Zbiory MGW

Widok z Placu Muranowskiego w kierunku południowym, po lewej fragment kamienicy Plac Muranowski 21/ Nalewki 42
Reduta szmuglerów, pomimo zaciekłej obrony, padła czwartego dnia walk w getcie. Niemcy zdołali wedrzeć się do budynku. Tu, wedle relacji „Czarnego Julka”, Finkiel wciągnął ich w zasadzkę. Wyszedł do grupy żandarmów w mundurze oficera SS. Krzyknął do nich, że wie, gdzie ukrywają się Żydzi. Gdy wszyscy Niemcy weszli na podwórze kamienic, zostali wystrzelani przez szmuglerów ukrytych w oknach. To wydarzenie nie ma potwierdzenia w innych relacjach ani w źródłach niemieckich. Zgodnie z raportem Jürgena Stroopa, w tym dniu miało zginąć trzech członków niemieckich oddziałów pacyfikacyjnych w getcie. Jeśli jednak ten epizod rzeczywiście miałby miejsce, to sukces bojowców był jedynie przejściowy. Ostatecznie musieli wycofać się pod naporem okupanta do pobliskich domów na Nalewkach pod numerami 38 i 40. Niedługo potem Niemcy wysadzili budynek na Nalewkach 42.
Śmierć na „Wenecji”
Dalsze losy „Pika” i szmuglerów są niepewne. Smakowski wspomina, że 28 kwietnia próbowali wydostać się na „aryjską” stronę przez mur na rogu Muranowskiej i Pokornej. Tam mieli wpaść pod ogień Niemców i ponieść ciężkie straty (pisze o kilkudziesięciu zabitych). Tego faktu nie odnotowano jednak w niemieckich raportach policyjnych. Ich niedobitki kręciły się jeszcze po getcie 2 czerwca. Leon Najberg spotkał kilku z nich, gdy ukrywał się w kamienicy przy Wałowej 4.
Weinbaum i Libionka uważają, że Pinie Finkiel był już wówczas poza gettem. Ludzie Romana Kowalskiego mieli wyprowadzić go kanałami na “aryjską stronę”. Kolejne miesiące prawdopodobnie ukrywał się na placu „Wenecja”, czyli wolskim bieda-lunaparku, rozciągającym się pomiędzy Wolską 24 a Lesznem 134. Kowalski – zwany „carem Wenecji” – miał tam swój dom i tzw. salę tańca, z której dowodził swoim gangiem. Udzielił tam schronienia uciekinierom z getta, w tym między innymi „Rudemu Pawłowi”. Po „aryjskiej” stronie „Pika” przetrwał jedynie parę miesięcy. Okoliczności jego śmierci są niejasne.
Kilku podkomendnych Finkla miało więcej szczęścia. Wielokrotnie cytowany tu „Czarny Julek”, po wielu dramatycznych perypetiach, dotrwał do końca okupacji w bunkrze na ul. Wspólnej 26. W tym samym schronie przebywali również inni szmuglerzy – Mojsze „Kulas” i „Wysoki Jakub” (Kuba z Nalewek 33?) – którzy zdołali uratować z getta żony i dzieci. Poza tym wojnę przeżył również David Handwohl.
„Bohater narodu żydowskiego”
Pinia Finkiel, chociaż należy raczej do drugoplanowych postaci powstania w getcie, zapamiętany został przez swoich podkomendnych jako ludowy bohater, wyrosły z mas żydowskich. Z widocznym podziwem po latach wypowiadał się o nim Handwohl, nagrany przez wolontariuszy z USC Shoah Foundation w 1996 r. Smakowski wychwalał go:
„Był kochany przez wszystkich. Zasłużył, aby w naszej historii imię jego było tak samo czczone jak Pugaczowa (przywódcy powstania chłopskiego w XVIII-wiecznej Rosji – red.). […] Pokolenia będą o nim śpiewać pieśni” – czytamy w relacji „Czarnego Julka”.
Niestety Smakowski pomylił się. O „Pice” i jego grupie niewiele kto wie, a jeszcze mniej osób pamięta.
Bibliografia:
- Libionka, L. Weinbaum – „Bohaterowie, hochsztaplerzy, opisywacze. Wokół Żydowskiego Związku Wojskowego”, Warszawa 2017;
- Relacja Romana Kowalskiego w: AŻIH, 301/5025;
- Getto.pl – https://getto.pl/pl/Osoby/C/Caban-Baruch, odczyt 22.12.2024;
- Relacja Pawła (Pinie) Besztymta w: Ghetto Fighters House Archives, cat. no. 5970;
- Relacja Jakuba Smakowskiego w: Biuletyn ŻIH, nr 2/94, kwiecień-czerwiec 1975, Warszawa;
- Relacja Davida Handwohla w: USC Shoah Foundation, VHA Interview Code: 17677, nagrana 21.07.1996 r. w Nowym Jorku;
- B. Goldstein – „Stars bear the witness”, New York 2015;
- Najberg – „Ostatni powstańcy getta” , Warszawa 1993.
- Rozmowa z dr hab. Mateuszem Rodakiem: https://warszawa.naszemiasto.pl/mateusz-rodak-przed-wojna-wola-byla-gniazdem-warszawskich/ar/c15-7263225, odczyt 22.12.2024