Kolekcja MGW: Maryan S. Maryan, Bez tytułu (1969)
W środę, 15 czerwca 1977 r. w nowojorskim Hotelu Chelsea na zawał serca umarł Maryan S. Maryan. Pięćdziesięcioletni artysta wizualny od 1969 r. był obywatelem Stanów Zjednoczonych. Wcześniej mieszkał w Polsce, Izraelu i Francji. Jego tułaczka zaczęła się wraz z wybuchem drugiej wojny światowej, gdy jako nastolatek trafił do niemieckiego obozu pracy dla Żydów. Wtedy został rozdzielony z matką i rodzeństwem, których nigdy więcej nie zobaczył. Przeżył rozstrzelanie, KL Auschwitz i „marsz śmierci”, doczekał wyzwolenia.
Na początku lat 50. zmienił nazwisko – z Pinchas Burstein na Maryan Bergman, potem Maryan S. Maryan. Samym imieniem „Maryan” sygnował swoje prace. Jeden z jego obrazów z okresu „amerykańskiego” oraz roku otrzymania obywatelstwa tego kraju znajduje się w kolekcji sztuki nowoczesnej i współczesnej Muzeum Getta Warszawskiego. Mimo że do roku 1969 (od zakończenia wojny) minęły 24 lata, echa wojennej traumy artysty są obecne również w tej pracy, choć dramatyczną próbę rozliczenia z Holokaustem i przeszłością podjął kilka lat później.
Urodził się 1 stycznia 1927 r. w Nowym Sączu. Pochodził z religijnej rodziny żydowskiej. Ojciec Abraham Schindel był piekarzem, matka Gitli Burstein prowadziła rodzinny dom. Pierwsze lata życia chłopiec spędził w nowosądeckiej dzielnicy zwanej Piekłem, w 1936 r. rodzina przeprowadziła się do Dębicy, gdzie mieszkała do wybuchu drugiej wojny światowej. W początkowym okresie okupacji Bursteinowie uciekli do Baranowa Sandomierskiego, tam w 1940 r. rozdzielili się i trzynastoletni Pinchas trafił z ojcem do niewielkiego obozu pracy przymusowej w Hucie Komorowskiej. W obozie Abraham Schindel został zabity, a jego syna w 1942 r. wysłano do getta w Rzeszowie. Tu po raz pierwszy uniknął śmierci – podczas rozstrzelania raniony w szyję i twarz, przeżył wśród ciał zamordowanych. W 1943 r. ponownie wywieziono go do obozu pracy, tym razem do Pustkowa, a rok później do KL Auschwitz, gdzie dostał numer obozowy A17986. Stamtąd został przeniesiony do obozu w Gliwicach i przydzielony do pracy w fabryce amunicji. Na początku 1945 r., podczas ewakuacji obozu Auschwitz, został skierowany do jednego z pieszych transportów do podobozów w głąb Rzeszy. Te tzw. marsze śmierci w praktyce przynosiły śmiertelne żniwo wśród ewakuowanych. Takie również było założenie nazistów – większość więźniów miała zginąć na skutek zimna, wycieczenia i głodu. Wielokrotnie postrzelony w nogę, znów przeżył – uratowany przez radzieckich żołnierzy, trafił do szpitala w Częstochowie, gdzie amputowano mu zarażoną gangreną kończynę. Po zakończeniu wojny osiemnastoletni Pinchas Burstein znalazł się na terenie Niemiec w obozie UNRRA dla przymusowych migrantów wojennych, gdzie przekonano go do wyjazdu do Palestyny. W maju 1947 r. dotarł statkiem do Hajfy, potem zaś został wysłany do kibucu, w którym lokowano m.in. osoby z niepełnosprawnościami. Ten przyjazd był dla Bursteina traumatyczny – wspominał, jak opuszczony czekał przez wiele godzin na kogoś, kto miał go odebrać i zawieźć do miejsca przeznaczenia. „Po jakimś czasie uzmysłowiłem sobie, że było to gorsze niż obóz koncentracyjny, bo tam nie byłem sam – przybyliśmy, by umrzeć razem; podczas gdy do portu Hajfa przybyłem, by umrzeć samotnie” – skonstatował gorzko po latach.
Wkrótce, bo już jesienią 1947 r., Pinchas Burstein został przyjęty do Akademii Sztuk Pięknych i Wzornictwa Bezalel w Jerozolimie. Studia artystyczne zbliżyły go do środowiska jerozolimskich twórców, w tym grupy artystów ocalałych z Holokaustu. Wśród nich był Maryan Marinel (Meir Leibner), malarz zmarły śmiercią samobójczą w 1955 r., którego imię później „pożyczył” Burstein. Życie w formującym się państwie Izrael nie leczyło wojennych traum. W 1948 r. wybuchła pierwsza wojna izraelsko-arabska. Artysta był świadkiem toczonej wtedy bitwy o Jerozolimę. W roku 1950 zdecydował się opuścić Izrael i kontynuować naukę w paryskiej École nationale supérieure des beaux-arts. Studiował w pracowniFernanda Légera oraz w pracowni litografii. Francja wydawała się być jego nowym domem, tu poznał swoją przyszłą żonę Annette Sonnenblueck, tu wystawiał prace – już pod pseudonimem Maryan Bergman. Gdy odmówiono mu przyznania francuskiego obywatelstwa, razem z żoną wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. W 1962 r. zamieszkali w Nowym Jorku, a w 1969 r. – po otrzymaniu obywatelstwa – oficjalnie zmienił nazwisko na Maryan S. Maryan.
Maryan uprawiał malarstwo, grafikę warsztatową, rysunek, a pod koniec życia sięgał też po takie formaty jak film czy performans. W pierwszym okresie twórczości wpływ na jego sztukę miały aktualne trendy, choćby abstrakcja geometryczna, jednak zawsze obecna w pracach artysty była figuracja. Uproszczona, zdekonstruowana figura ludzka pojawia się w jego najważniejszych dziełach – m.in. z cyklu Personnages (Postacie) tworzonym od początku lat 60. do śmierci. Ekspresjonistyczne obrazy Maryana pokazują karykaturalne, groteskowe postacie, które śmieją się, płaczą, żrą, wymiotują, defekują. To synteza prawdy o człowieku i świecie, o przeszłości i teraźniejszości. Z tych pozornie niewinnych, „cyrkowych”, kolorowych kompozycji wyziera krytyka otaczającej artystę rzeczywistości. Obraz znajdujący się w kolekcji MGW jest doskonałym tego przykładem. Na czystym niebieskim tle centralnie umieszczona czerwono-biało-czarna postać pozbawiona jest oczu, jej język wyłożony jest na wierzch oraz posiada wiele obłych kończyn, dookoła niej zaś unoszą się barwne krople niczym wydzieliny ciała. Autor piętnuje w niej amerykański konsumpcjonizm, jednak i w tym obrazie – jak we wszystkich jego pracach od lat 60. – pobrzmiewają doświadczenia osobiste, naznaczone traumą Zagłady. Katarzyna Bojarska w tekście Maryan, or the Life in Death, opublikowanym w czwartym numerze internetowego pisma „Widok. Teorie i praktyki kultury wizualnej”, analizę twórczości artysty i jego biografię przeplata odniesieniami do światowych wydarzeń, co wskazuje również na nieustające uwikłanie bohatera w historię. I właśnie historia oraz biografia stały się punktem wyjścia dla jednego z najważniejszych dzieł w dorobku Maryana, a zarazem klucza do jego twórczości.
W 1971 r. artysta przeszedł załamanie nerwowe, którego efektem była afonia – czasowa utrata mowy. Pozbawiony głosu Maryan, za namową psychoterapeuty, zaczął rysować swoje wspomnienia. Efektem terapii jest dziewięć szkicowników i 478 rysunków pokazujących dramatyczną historię ich autora. Gabriela Sułkowska w eseju Oczyszczenie przez wstręt, czyli terapeutyczna praca szkicowników Maryana S. Maryana („Widok. Teorie i praktyki kultury wizualnej”, nr 18) pisze: „Szkicowniki Maryana początkowo przypominają ilustracje, są autoportretami, podobiznami jego bliskich i reprezentacjami zdarzeń z okresu dzieciństwa. Stopniowo nasycają się afektem, który dokuczliwie powraca i dręczy artystę – do tego stopnia traumatyzuje, że nie tylko nie mieści się w języku, ale aż odbiera głos. Bohater szkicowników cierpi pod naporem »sił wywołujących krzyk«, lecz nie może wydobyć z siebie dźwięku. Rysunki to protezy, ich funkcją jest wyzwolenie afektu. Niektóre zostają podpisane jako »ćwiczenia z krzyku«, na innych postaci same stają się wrzaskiem – przechodząca przez nie fala dźwięku sprawia, że »drżą«, tracą kształt i rozpływają się – mają zasłonięte oczy, ich nogi nie stanowią oparcia, ręce nie są sprawnymi narzędziami”. Charakterystyczny, ekspresjonistyczny styl malarstwa Maryana jest też obecny w tych rysunkach, a pozbawione oczu lub twarzy postacie, w tym beznogi bohater, stają się alegorią bólu i traumy. Trzy lata później, w 1975 r., artysta postanowił opowiedzieć swoją wojenną historię. W pokoju w Hotelu Chelsea razem z Kennym Schneiderem zrealizował 90-minutowy film-spowiedź. To dokamerowy performans będący opowieścią o wspomnieniach wojny i Holokaustu, ilustrowany materiałami dotyczącymi współczesności i niedawnej historii, jak gdyby jego trauma i traumy świata stały się jednością. Jak zwraca uwagę Bojarska, u Maryana tortura przypominania łączy się z torturą (nieoczekiwanego) przetrwania („The torture of recalling merges with the torture of (unexpected) survival”). Badaczka cytuje zdanie wypowiedziane przez artystę w filmie: „I was astonished; why did they let me live on. For kicks, they let me live for fun, just like they killed others for fun, for nothing” (Byłem zdumiony, dlaczego pozwolili mi żyć dalej. Dla zabawy, pozwolili mi żyć dla zabawy, tak jak innych zabijali dla zabawy, za nic). Ocalenie wydaje się najcięższym bagażem. Swój film Maryan tytułuje Ecce homo – podobnie jak całą serię rysunków z terapeutycznych notatników – nawiązując do motywu z chrześcijańskiej ikonografii ukazującego mękę Chrystusa, biczowanie i ukoronowanie koroną cierniową.
Maryan S. Maryan umarł w swoim pokoju w Hotelu Chelsea – miejscu w jakimś sensie symbolicznym, bo otoczonym legendą artystów i ich muz. Dziełami zrealizowanymi w latach 70., również w nowojorskim hotelu, artysta obnaża siebie, swoje rany – te zewnętrzne i wewnętrzne. „Ecce homo/oto człowiek” – według legendy powiedział o ubiczowanym Chrystusie Piłat, zdobywając się na ludzki gest, okazanie współczucia. Ocalały z Zagłady Pinchas Burstein/Maryan pokazuje człowieczeństwo w całej jego brzydocie i tragizmie. Jego autobiograficzna twórczość niesie prawdę człowieka, który przetrwał, lecz który tym przetrwaniem został naznaczony. Rozpoczęta wraz z wybuchem wojny podróż artysty trwała przez blisko 40 lat. Na koniec z Nowego Jorku jego prochy wróciły do Francji. Został pochowany na paryskim cmentarzu Montparnasse.
Marta Miś – historyczka sztuki, filmoznawczyni, kuratorka, redaktorka. W latach 2011–2022 pracowała w Zachęcie – Narodowej Galerii Sztuki, gdzie m.in. kuratorowała wystawy Jacek Malinowski. Dwubiegunowo, Aleksandra Kubiak. Śliczna jesteś Laleczko, Mariusz Wilczyński. Zabij to… Autorka tekstów o kinie oraz sztukach wizualnych. Publikowała m.in. w miesięczniku „Kino”, katalogach MFF Nowe Horyzonty, katalogach wystaw. Od 2022 roku związana z Galerią Sztuki Współczesnej w Opolu.