Irena Tuwim
Była młodszą i jedyną siostrą jednego z najbardziej znanych polskich poetów, Juliana Tuwima. Sama pisała piękne wiersze. Najbardziej jest jednak znana jako wybitna tłumaczka słynnego „Kubusia Puchatka”. Jej wersję pisarz Stanisław Lem uznał za lepszą niż angielski oryginał…
Urodziła się 22 sierpnia 125 lat temu w Łodzi, o której po latach pisała: „Łódź najdawniejszą, Łódź ponurego dzieciństwa widzę zawsze w łunie pożarów”. Rodzice byli zasymilowanymi Żydami, którzy nie znali jidysz. Małżeństwo Tuwimów było niedobrane charakterologiczne. Izydor Tuwim (1858-1935) pracował jako księgowy w filii Azowsko-Dońskiego Banku Handlowego. Uciekał od życia rodzinnego i własnych dzieci w świat książek. Znał kilka języków, był domatorem, uwielbiał – jako zapalony lingwista – godzinami przeglądać leksykony i słowniki.
Matka Adela była kilkanaście lat młodsza od małżonka i pochodziła z rodziny Krukowskich. Jej ojciec był właścicielem drukarni. Była kuzynką dwóch znanych artystów, śpiewaka Kazimierza Krukowskiego słynnego Lopka oraz aktora Włodzimierza Boruńskiego. Marzyła o życiu towarzyskim i bywaniu na teatralnych premierach. Ale jej introwertyczny mąż ich unikał. Była znerwicowana i neurotyczna, zadręczała rodzinę swoimi lękami. Nieustannie martwiła się znamieniem na policzku syna, które próbowała przez całe lata usunąć uważając je za złą wróżbę. Córce wmawiała, że zostanie z braku urody starą panną. Rodzice między sobą prowadzili cichą wojnę. Często przedmiotem ich sporów była sytuacja finansowa rodziny. Na domiar złego dziećmi przez jakiś czas opiekowała się agresywna opiekunka, która swoją złość i frustracje wyładowywała przede wszystkim na małej Irenie. Na szczęście wrażliwym i emocjonalnie opuszczonym rodzeństwem zajęła inna opiekunka. Antosia była rodzinnym skarbem. Prowadziła dom Tuwimów przez 20 lat, ale też wspierała dzieci. Wieczorem oboje czytali jej na głos polska literaturę, ponieważ Antosia konsekwentnie odmawiała nauki czytania. Już jako dorośli poświęcili jej swoje utwory literackie.
Samo rodzeństwo łączyła bardzo silna i pozytywna więź emocjonalna. Nie znosili się rozstawać ze sobą na dłużej. Mimo manipulacji matki i złej opiekunki nigdy nie rywalizowali ze sobą. Nie rozdzieliła ich też wspólna pasja do literatury. Julian twierdził zresztą wielokrotnie, że siostra była od niego zdolniejsza artystycznie. Dał zresztą temu wyraz w nietypowy sposób. Przepisał kilka wierszy 13-letniej Ireny i po latach opublikował je w swoim tomie poezji „Czyhanie na Boga”, oczywiście z zaznaczeniem autorstwa siostry.
Irena, jako uczennica polskiego Gimnazjum im. Elizy Orzeszkowej w Łodzi, debiutowała w 1914 roku na łamach jednodniówki „Życie łódzkie” wierszami „Przy kominku” i „Szczęście” podpisanymi pseudonimem Ira Blanka. Dwa lata później jej wiersz „Panienka” ukazał się na łamach łódzkiej gazety „Godzina Polski”. Młodą poetkę, tuż po jej pierwszym zawodzie miłosnym, poznał Jarosław Iwaszkiewicz. Nazwał ją „poetessą” i nie był to komplement. Wspominał: „była bardzo ładna, ciemno-ruda, chociaż rysy miała nieprawidłowe i nie była podobna do brata. Ale mnie się nie podobała. Była bardzo afektowana”. W 1921 roku Irena wydała swój pierwszy tomik poezji „24 wiersze” w prestiżowym wydawnictwie Jakuba Mortkowicza, w którym publikował jej brat. Ukazała w nich zadziwiająco dojrzale różne etapy miłości. Stała się członkinią grupy poetyckiej Skamander. Po swoim debiucie nie zyskała wielkiej sławy literackiej, ale zdobyła wpływowego wielbiciela.
Stefan Napierski był znanym tłumaczem i wybitnym krytykiem literackim. Gorzej sobie radził jako poeta. Towarzysko był związany z grupą literacką Skamander, chociaż jego wiersze były z charakteru młodopolskie, nazywano go nawet „ostatnim dekadentem Młodej Polski”. Nazywał się naprawdę Stefan Marek Eiger. Pochodził z bardzo zamożnej rodziny żydowskiej. Jego dziadkiem ze strony matki był Markus Silberstein, jeden z najbogatszych XIX-wiecznych łódzkich fabrykantów. Ojciec Napierskiego, Bolesław Eiger był również zamożnym żydowskim przedsiębiorcą. Jego pierworodnym dzieckiem była słynna Maria Eiger-Kamińska, pseudonim „Klara” zwana „komunistką milionerką”. Jej brat Stefan zmienił nazwisko na polskobrzmiące Napierski i przyjął chrzest katolicki.
Serce panny Ireny Tuwim zdobył przebojem. Zachwycony jej wierszami literat przyjechał do łódzkiego mieszkania Tuwimów z ogromnym koszem kwiatów. Zachwycił jej rodziców, zwłaszcza matkę, która sądziła, że Irena zostanie, z braku urody i posagu, starą panną. Po trzech miesiącach znajomości – w czerwcu 1922 roku – wzięli ślub w kościele katolickim świętego Józefa w Łodzi. Po latach jego intencje okazały się mniej romantyczne. Na pewno imponowała mu utalentowana poetycko narzeczona i jej brat. Prawdopodobnie też potrzebował tego małżeństwa, żeby ukryć swój homoseksualizm. Ona dokonała dla niego konwersji religijnej. W podróż poślubną pojechali między innymi do Berlina. Aleksander Wat w „Moim wieku” opisywał bardzo dekadenckie zabawy pana młodego w klubach dla gejów. Następnie odwiedzili Wyspy Fryzyjskie, Irena była zachwycona tymi podróżami, z bogatym mężem skończyły się wreszcie jej kłopoty finansowe.
Po powrocie do Polski zamieszkali w luksusowej willi z teściami naprzeciwko Parku Saskiego. Ale wtedy zaczęły się poważne kłopoty rodzinne. Młody szwagier popełnił samobójstwo, szwagierka została za swoją komunistyczną działalność uwięziona. Na domiar złego zmarł teść i jego brat. Nie było wiadomo, kto dalej poprowadzi rodzinny koncern przemysłowy. Na szczęście podjął się tego kuzyn Marka. Młode małżeństwo chętnie korzystało z rodzinnych pieniędzy. Często się przeprowadzali do coraz bardziej luksusowych nieruchomości zawsze położonych w centrum stolicy. Ale Irena nie była szczęśliwa. Nie wiemy, czy wiedziała przed ślubem o orientacji seksualnej swojego narzeczonego. Na pewno łączyła ich pełna szacunku przyjaźń. Ale już gorzko brzmią wersy: „Nie patrzysz mi prosto w oczy. Taisz coś? Powiedz. Nie mów”. Przez rok mieszkali nawet w Paryżu, ale to nie uleczyło ich małżeństwa.
Irena swój drugi tom wierszy wydała w 1926 roku. Spotkał się on z mieszanymi opiniami recenzentów. Kolejny tomik miał już lepsze przyjęcie. Porównywano jej wiersze do utworów wybitnych poetek takich jak Anna Achmatowa oraz Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Ale wkrótce Irena ograniczyła pisanie wierszy. Swój talent oddała sztuce przekładu.
Nieszczęśliwa w małżeństwie zakochała się bez pamięci w sześć lat młodszym od siebie Julianie Stawińskim. Był dyplomata i tłumaczem. Poznali się na wieczorze brydżowym. Potem była randka w cukierni. Mąż, widząc jej fascynację, zaproponował roczną separacje. Nigdy z niej już nie wróciła. Po latach swoją wielką miłość nazwie rodzajem opętania. Uciekła nawet przed ukochanym do Paryża. Tam Stawiński na wieść o możliwym zakończeniu romansu chciał popełnić samobójstwo. Zamiast w serce trafił w płuco, a Irena postanowiła go jednak nie porzucać. Za zgoda męża zamieszkała z kochankiem w Ostrowi Mazowieckiej, gdzie Stawiński dostał pracę sędziego.
Wreszcie była szczęśliwa, ukochany pomógł jej opanować dawne lęki i niepokoje. Nie przeszkadzało jej znaczne zubożenie. Luksusowe wielopokojowe wille zamieniła na małe, wynajmowane mieszkanka. Najlepszym podsumowaniem tego etapu jej życia był tytuł nowego tomiku poezji, który wydała w 1930 roku. Nazywał się „Miłość szczęśliwa”. Chwalono go za dojrzałość, „intymnych przeżyć”…
W końcu w 1935 roku rozwiodła się z Napierskim po 13 latach małżeństwa i wyszła w Wilnie za mąż za Stawińskiego. Ślub wzięli w kościele ewangelickim. W 1937 roku wrócili do Warszawy. Dzieci nie mieli. On pracował jako adwokat Sądu Apelacyjnego. Ona całkowicie poświęciła się tłumaczeniom. Specjalizowała się w utworach z języka angielskiego i rosyjskiego. Tłumaczyła światową klasykę min. „Annę Kareninę” L. Tołstoja, ale jest specjalnością stała literatura dla dzieci. Wbrew legendzie, jak pisała jej biografka Anna Augustyniak, nie pomagali jej w tym ani jej mężowie, ani brat, mimo że wszyscy trzej byli znanymi tłumaczami. Przeciwnie – pierwszy z utworów dla dzieci przetłumaczyła za Juliana jeszcze w okresie przedwojennym. Była to rosyjska bajka „Złoty kluczyk” Aleksieja Tołstoja. W druku figurował jej brat, który honorarium przekazał Irenie.
Jeszcze przed II wojną światową przetłumaczyła: „Mary Poppins”, „Fernando”, wiele bajek braci Grimm oraz książki o Królewnie Śnieżce i Myszce Miki. Sama również napisała kilka książek dla dzieci.
Ale prawdziwą sławę przyniósł jej autorski przekład „Kubusia Puchatka” i „Chatki Puchatka” A.A. Milne, które ukazały się po raz pierwszy w 1938 roku. Uważała, że przekład utworu przeznaczonego dla dzieci powinien być przede wszystkim dostosowany do ich wieku, czyli być bardzo prosty. Dziecko nie będzie w stanie zrozumieć i docenić wyrafinowanych konstrukcji językowych czy odniesień kulturowych. Dlatego imiona w jej najsłynniejszym przekładzie zostały spolszczone. A Kubuś nawet zmienił płeć, ponieważ w oryginale jest misiem dziewczynką. Tuwim stworzyła kultowe powiedzonka swojego bohatera ze słynnym „małym co nieco” na czele. Miarą sukcesu jej tłumaczenie były jego liczne wydania powojenne. W Anglii została nawet nazwana „The Pooh Lady”.
II wojnę światową spędziła we Francji i Wielkiej Brytanii, gdzie jej mąż pracował jako polski dyplomata. Kiedy to było tylko możliwe, pisała do ukochanego brata, z którym rozdzieliła ją wojna. W 1942 roku w Londynie jej rodzina powiększyła się o ukochanego terriera Kubusia, który niestety dwa lata później zmarł na psi tyfus.
Emigrowali z mężem w 1945 do Kanady, potem do USA. Tutaj wreszcie, po pięciu latach rozłąki, zobaczyła się z bratem. Do Polski wrócili w 1946 roku. Niestety II wojna światowa zabrała w okrutny sposób dwie ważne dla niej osoby. Najpierw w 1940 roku zginął rozstrzelany przez Niemców w Palmirach jej pierwszy mąż. Zrozpaczona poświęciła mu „Wiersz o nieznanym dniu i nieznanej godzinie”. On po jej odejściu nigdy się nie pozbierał psychicznie i nawet mimo swoich możliwości finansowych nie pomyślał o ucieczce z wojennej Polski.
W 1943 roku straciła życie jej chora psychicznie matka zamordowana przez niemieckich żołnierzy w Otwocku. Jej ciało mordercy wyrzucili przez okno. Dopiero następnego dnia została pochowana. W grudniu 1953 roku zmarł ukochany brat Ireny. Po jego śmierci wpadła w depresje. Próbowała napisać o nim książkę. Ta nigdy nie powstała, podobnie jak zapowiadany tom ich listów zebranych. Kolejne lata swojego życia Irena walczyła z chorobą alkoholową swojego męża, który zaczął pić już na emigracji. Wielokrotnie podejmował próby samobójcze. Nie opuściła go aż do jego śmierci w 1973 roku. Sednem jej życia powojennego, oprócz opieki nad chorym mężem, była praca tłumaczki. Poprawiała swoje przedwojenne przekłady. Wspólnie z mężem przekładali klasyczne utwory z języka angielskiego m.in. „Chatę wuja Toma”. Dużo też tłumaczyła z języka rosyjskiego. Nie zawsze miała nowe zlecenia: „chodzę w podartych butach i wyliniałym się pożal Boże futerku”, pisała.
Irena Tuwim żyła 89 lat, zmarła 7 grudnia 1987 roku. Została pochowana na warszawskich Powązkach. Jak obliczyła jej biografka Anna Augustyniak, tylko w wydawnictwie „Nasza Księgarnia” w latach 1946–1976 wyszło trzydzieści książek Ireny Tuwim, w łącznym nakładzie ponad trzech i pół miliona egzemplarzy.
Polskie Żydówki przez wieki żyły na pograniczu dwóch światów, w żadnym jednak nie będąc pełnoprawnymi obywatelkami. Na gruncie tradycji żydowskiej obowiązywał je szereg nieraz rygorystycznych nakazów regulujących wszystkie, również te najbardziej intymne sfery życia, przy jednoczesnym ograniczeniu dostępu do edukacji. Polskie środowisko postrzegało je ambiwalentnie, czego dowód stanowić może opowieść o królu Kazimierzu i Esterce – nierzadko były one orientalizowane i seksualizowane przez pryzmat swojej odrębności kulturowej. A jednak pełniły rolę łączniczek między światem polskim i żydowskim. Częściej niż mężczyźni nawiązywały kontakty z polskimi sąsiadami – głównie na drodze handlu lub innych aktywności związanych z życiem gospodarczym – i wykazywały się lepszą znajomością języka polskiego, również w czasach Zagłady. Partycypowały w rozmaitych obszarach życia społecznego – szkolnictwie, nauce czy sztuce, wnosząc istotny komponent do polskiego dziedzictwa kulturowego. Dwukrotnie zapomniane i ocenzurowane – jako kobiety i Żydówki, jako element podwójnie obcy, jako ostateczny Inny w imaginarium zdominowanej przez mężczyzn polskiej kultury. Muzeum Getta Warszawskiego pragnie pomóc je przypomnieć – wydobyć z zapomnienia sylwetki znaczących dla kultury polskich Żydówek oraz ich historie. Prezentujemy nowy cykl felietonów poświęcony polskim Żydówkom – kobietom sztuki, kina i literatury; pisarkom, tłumaczkom, aktorkom i wszystkim tym, które współtworzyły polską kulturę.